Te dzieci są najszczęśliwsze. Ich rodzice robią 5 rzeczy codziennie rano
Poranki w domu potrafią być jak mała próba generalna przed całym dniem. Patrząc na to, co dzieje się między pierwszym „dzień dobry” a wyjściem za drzwi, można zauważyć kilka prawidłowości. To one odróżniają spokojne, pogodne dzieci od tych, które już od rana niosą w sobie napięcie.

To fascynujące, jak bardzo poranek potrafi ustawić cały dzień dziecka. Niby kilka minut, niby zwykła krzątanina między łazienką a kuchnią, a jednak to właśnie wtedy w głowie młodego człowieka zapisuje się komunikat: „Jestem ważny” albo „Muszę się dopasować do pośpiechu dorosłych”.
Najszczęśliwsze dzieci nie mają wcale idealnie zaplanowanych poranków. Mają natomiast rodziców, którzy pokazują im pięć prostych rzeczy, zanim świat zacznie od nich wymagać.
1. Poranny kontakt z dzieckiem jest ważniejszy niż tempo dnia
Zacznę od czegoś, co wydaje się banalne, a w praktyce jest najtrudniejsze. Kiedy w domu wszyscy jesteśmy jeszcze zaspani, a w głowie już pojawia się lista zadań, najłatwiej przejść obok dziecka „w trybie zadaniowym”. Tymczasem szczęśliwe dzieci dostają na starcie dnia mały, mocny sygnał: „Widzę cię”. To bywa uśmiech, zanim powiem „wstawaj”, krótkie przytulenie w drzwiach pokoju, kontakt wzrokowy, który trwa sekundę dłużej niż zwykle.
Zauważyłam, że ta jedna chwila działa jak kotwica. Dziecko wie, że jest ważniejsze niż poranny pośpiech, nawet jeśli za pięć minut zaczną się standardowe obowiązki. Kiedy robię to świadomie, mój dom jakby od razu oddycha spokojniej. I nie chodzi o niekończące się czułości, tylko o jasny komunikat: „Najpierw ty, potem świat”.
2. Rodzinne rytuały rano budują więź i dają spokój
Drugą rzeczą są małe, własne rytuały. Nic wielkiego. Wystarczy coś, po czym dziecko rozpoznaje, że to nasz wspólny początek dnia. Może to być np. spokojna muzyka w tle przy śniadaniu. Albo śniadanie zjedzone wspólnie i w spokoju, nawet jeśli trwa to tylko dziesięć minut. W tym czasie lepiej nie krążyć nerwowo po mieszkaniu, nie odpalać telefonu, nie dokładać w kółko nowych zadań do listy.
Rytuały wyciszają, a jednocześnie wzmacniają więź. Dziecko nie musi zgadywać, w jakim nastroju jest dorosły, bo poranek ma swoją stałą, przewidywalną ramę. To daje mu poczucie bezpieczeństwa. Czasem jest to wspólne nakładanie płatków do misek, czasem krótki „toast” kakao, czasem piosenka, która zawsze leci w tle. Małe rzeczy, które robią wielką robotę.
3. Śmiech daje chwilę wytchnienia
Najszczęśliwsze dzieci mają w poranku miejsce na śmiech. Dosłownie chwilę na głupawkę: żart przy zakładaniu skarpetek, śmieszne miny nad tostem, krótką opowieść „o niczym”. Śmiech rozładowuje napięcie, które czasem wisi w powietrzu, kiedy wszystkim się spieszy. Dziecko wchodzi w dzień lżejsze, z poczuciem, że dom jest bezpieczną bazą, a nie poligonem.

4. Rozmowa o emocjach rano wzmacnia odporność psychiczną
Bardzo ważna jest chwila na zapytanie o samopoczucie. „Jak się dziś czujesz?”. „Na co dziś czekasz najbardziej?”. Staram się pytać normalnie, bez przesłuchania, raczej jak ktoś, kto naprawdę chce usłyszeć odpowiedź. Czasem dziecko mówi jedno zdanie, czasem więcej. Najważniejsze jest to, że ono słyszy, że jego emocje są zauważone i że ma prawo je mieć.
Z moich obserwacji wynika, że takie poranne „sprawdzenie emocji” działa jak codzienny trening odporności psychicznej. Dziecko uczy się nazywać to, co czuje, i widzi, że dorosły to unosi. Może być sobą.
5. Pożegnanie z czułością daje dziecku poczucie bezpieczeństwa na cały dzień
Na koniec zostaje pożegnanie, które w wielu domach ginie w biegu. A szkoda, bo to domknięcie poranka jest dla dziecka jak zapięcie kurtki przed wyjściem w chłód świata. Szczęśliwe dzieci są żegnane spokojnie i szczerze. Z kontaktem fizycznym. Przytulenie w przedpokoju, buziak na schodach, dotyk dłoni w aucie. Bez nerwowego „Lecimy, lecimy”, bez półsłówek rzucanych w biegu.
Kiedy dziecko wychodzi z domu z takim pożegnaniem, niesie ze sobą poczucie bezpieczeństwa emocjonalnego. Wie, że niezależnie od tego, co się wydarzy w szkole, na treningu albo u koleżanki, ma miejsce, do którego wraca. Poranek zamyka się ciepłem, a nie pośpiechem.
Nie mam złudzeń, że każdy poranek da się przeżyć idealnie. Są dni, kiedy coś się wysypuje, ktoś zaśpi, autobus ucieknie, a mleko wykipi. To normalne. Różnica polega na tym, że w domach najszczęśliwszych dzieci te pięć rzeczy jest jak fundament. Nawet jeśli czasem wypadnie jedna cegiełka, reszta trzyma konstrukcję. I to widać w oczach dzieci, kiedy wychodzą z domu: spokojniejsze, pewniejsze siebie, pogodne.
Zobacz też: Podrzucają dzieci do pustej zerówki o 7 i znikają. „Siedzą tam same bez opieki”