Reklama

Czyli bez sztucznych dodatków, barwników, konserwantów... A także: jem prosto, czyli zajadam się produktami z wysokiego przemiału, jak najmniej przetworzonymi. Oto kolejna lekcja „zielonej” kuchni. Niestety, dostanie się płatkom śniadaniowym, ale premię zgarnie zaś brązowy ryż.
A specjalistka od żywienia Aleksandra Czarnewicz-Kamińska wyjaśni, co jeszcze można „wyczytać” ze znaczka EKO umieszczonego na opakowaniu (oprócz tego, że produkt jest np. wolny od pestycydów).

Reklama

Bez ingerencji
– Etykietka EKO jest gwarancją, że człowiek nie ingerował zbytnio w produkcję – mówi dietetyczka. – Nie dodał sztucznych substancji, np. barwników, aromatów, przeciwutleniaczy. Ani nie przyspieszył procesu technologicznego. O co chodzi? Weźmy taką kapustę. By ją ukisić, potrzeba trzech miesięcy, ale po dodaniu kwasu mlekowego efekt uzyska się już po 14 dniach! No ale przecież w obu wypadkach otrzymuje się kiszoną kapustę! – Tak, ale czy po dwóch tygodniach ta kapusta będzie miała tyle witaminy C, co ta kiszona przez kwartał? Nie! To sprawdzone – mówi specjalistka.
To warunek, by żywność była EKO – nie poddaje się jej działaniu wysokiej temperatury, ciśnienia, ultradźwięków. – Wydaje się, że to nie ma wpływu na naturalne struktury produktu, jego „budowę”, a to nieprawda. W wysokiej temperaturze niektóre białka ulegają takim zmianom, że organizm nie jest w stanie ich później przyswoić. Więc niby białko jest, ale tak „zmaltretowane”, że żadna z niego korzyść dla organizmu.
Inny przykład? Płatki śniadaniowe. Ziarno, z którego zostały zrobione, najpierw sprasowano, później poddano wysokiej temperaturze. Wtedy straciło wartości odżywcze. By je odzyskać, dodano syntetyczne witaminy. Czy są one tak dobre jak prawdziwe? Zdania są podzielone. Dlatego lepiej samemu przyrządzić musli: płatki owsiane, orzechy, suszone owoce (najlepiej takie z ekorolnictwa). Można dodać miód, który tak podany nie straci swoich właściwości (co stanie się, gdy zostanie ogrzany do temperatury powyżej 50°C).

EKOjedzenie jest...
Zdrowsze, bo owoce i warzywa mają wyższą wartość odżywczą, a składniki w nich zawarte są łatwiej przyswajane i wchłaniane przez organizm. Naturalne, bo wytwarzane z niewielką ingerencją człowieka (np. bez „przyspieszaczy” fermentacji) i bez sztucznych dodatków. Zaletą ekożywności jest to, że nie jest przetworzona – produkty z mąki z wysokiego przemiału są bogate w błonnik. Efekt? Zdrowy i smaczny posiłek. Ty decyduj, co wrzucasz do garnka.

Błonnik, poproszę
Gdy padnie pytanie: „Jaki chleb jest zdrowszy – biały czy czarny?”, pewnie bez zająknięcia odpowiesz, że ten drugi. Bo im mniej przetworzone ziarno, tym więcej w nim błonnika, który:
- przeciwdziała zaparciom i usprawnia pracę jelit. Błonnik działa jak gąbka, wędrując przez przewód pokarmowy, wchłania wodę, przez co zwiększa jej zawartość w kale – łatwiej go wydalić z organizmu (regularnie). Błonnik pobudza jelita do pracy;
- stabilizuje stężenie glukozy we krwi. Błonnik spowalnia prze-miany węglowodanów, co oznacza, że zmniejsza się wydzielanie insuliny. Dzięki temu utrzymanie cukru we krwi na stałym poziomie jest łatwiejsze – dziecko nie ma napadów głodu;
- oczyszcza organizm. Z toksyn, metali ciężkich, substancji rakotwórczych (pektyny w owocach, np. jabłkach, obniżają poziom azotynów w organizmie).

mtj_dopisek.gif

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama