Nauka samodzielnego jedzenia
Zanim dziecko trafi samodzielnie łyżeczką do buzi, musi troszkę potrenować. Oto, co robi, ucząc się samodzielnego jedzenia i jak pomaga mu w tym mama.
- Aleksandra Sokalska
Kiedy nie ma się wprawy, wcale nie tak prosto nałożyć porcję ziemniaczków na łyżkę i donieść do buzi. Na początku przydarzały mi się niechciane ewolucje i zwroty akcji w postaci np. zupki na bluzeczce czy kalafiora w... kieszonce. Ale nie zrażałem się! Nagrodą był pierwszy samodzielnie zjedzony przeze mnie posiłek i oklaski mamy. Jak tego dokonałem?
Poszliśmy razem na zakupy
Mama zabrała mnie do sklepu i pozwoliła zdecydować, czy wolę miseczkę w misie, czy w pieski. Wybrałem misie. Kupiliśmy też nową łyżeczkę i widelczyk. Mama powiedziała, że teraz będę jadł sam, bo jestem już taaaaki duży.
Nasza rada: Maluchy lubią czuć się dorosłe. Jeśli samodzielne jedzenie przedstawisz jako wielki przywilej, dziecko będzie chciało ci pokazać, że na niego zasługuje.
Ubrałem się specjalnie
Śliniak chroni tylko część ubrania, a jedzenie jest zwykle tak złośliwe, że ląduje na eleganckich spodenkach. Mama więc postanowiła nie stroić mnie do obiadu. Włożyła mi starsze rzeczy. Dzięki temu nie cierpiała, że z bluzeczki nie zeszła plama po buraczkach.
Nasza rada: Musisz się teraz nastawić na bardzo częste pranie: z pierwszych starć z talerzem maluch zwykle nie wychodzi bez szwanku (czytaj: czysty).
Siedzieliśmy sobie przy stole
Zasiedliśmy przy stole ja i rodzice. Zobaczyłem, jak mama i tata trzymają sztućce, nabierają zupę, jedzą kotleta... Postanowiłem spróbować robić to, co oni. Było super! Siedzieliśmy sobie tak razem, nikt się nie spieszył, rodzice mnie chwalili. Nie ma to jak rodzina.
Nasza rada: Wspólne posiłki to nie tylko okazja, by maluch nauczył się samodzielnie jeść. To także ważny rytuał, dzięki któremu dziecko nabiera przekonania, że rodzina jest czymś wyjątkowym, jego oazą bezpieczeństwa.
Jadłem swoimi rączkami
Mama chyba doszła do wniosku, że łatwiej pójdzie mi wsadzenie sobie do buzi łyżeczki ziemniaków niż zupy. I podała ziemniaczki. Ale ja postanowiłem zacząć od kawałka bułeczki, bo mogłem go po prostu trzymać w rączce.
Nasza rada: Na pierwszy ogień podaj dziecku coś, z czym sobie łatwo poradzi, np. kanapkę, obrane jabłuszko, kawałek sera itp. Takie małe sukcesy zachęcą szkraba do podejmowania dalszych (bardziej skomplikowanych) prób.
Mama była bardzo cierpliwa
Potem postanowiłem zjeść mięsko. To prawda, trudno było ze spokojem patrzeć, jak po raz szósty nabierałem kotlecika, który po raz szósty lądował na podłodze. Ale mama ze spokojem przyglądała się moim akrobacjom. Przecież nikt – mama także – nie władał sztućcami od urodzenia.
Nasza rada: Bądź cierpliwa. Trening czyni mistrza – już wkrótce się o tym przekonasz!
Mama starała się pomagać
W końcu mama pokazała mi, jak mam trzymać łyżeczkę, jak nią nabierać jedzenie. Trochę się zdenerwowałem, że chce mi pomagać. Więc poszliśmy na układ: ja jadłem swoją łyżką, a mama swoją donosiła kotleta i ziemniaki do mojej buzi. Dzięki temu ja trenowałem, no i mogłem też troszkę podjeść. Inaczej cały obiad by wystygł, a ja nadal byłbym głodny!
Nasza rada: W czasie pierwszych samodzielnych podejść dziecka do talerza nie licz na to, że w spokoju zjecie cały posiłek. Na początek musisz troszeczkę pomóc swojemu malcowi trafiać do buzi. Z takiego sposobu karmienia możesz zrezygnować, gdy zobaczysz, że dziecko zaczyna sobie samo dawać radę. To znaczy je samodzielnie, a po posiłku jest najedzone.
Dostałem gromkie brawa
Po obiedzie rodzice bili brawo i bardzo mnie chwalili (zupełnie nie przeszkadzało im, że pomagałem sobie rączką, a na rękawku miałem gigantyczną plamę po burakach). Byłem bardzo dumny i postanowiłem, że jutro znowu spróbuję i baaardzo się postaram.
Nasza rada: Ty także lubisz, gdy szef chwali cię za wykonanie ciężkiego zadania. Łatwiej ci wtedy podejmować się nowych, czasem nawet jeszcze trudniejszych prac. Maluch reaguje dokładnie tak samo. Więc nie szczędź mu pochwał i zachwytów!
3 x nie!
Są rzeczy, których lepiej nie robić podczas nauki samodzielnego jedzenia. Bo to jedynie najlepszy sposób, by szybko zniechęcić malca.
1. Nie popędzaj. Czy pracujesz lepiej, gdy ktoś stoi ci nad głową i ciągle mówi „szybciej”? A poza tym szybkie jedzenie nie służy. Nikomu!
2. Nie strofuj. „Bo się ubrudzisz”, „Uważaj, bo ci upadnie”, „Nie jedz ziemniaków rękami” – od ciągłych uwag smyk będzie sparaliżowany. A wtedy rzeczywiście samodzielne jedzenie wyjdzie mu dość kiepsko.
3. Nie poniżaj. „Bo ty zawsze rozsypiesz”, „Nigdy nie uważasz”, „Ale z ciebie fajtłapa” – to słowa, w które maluch może bardzo szybko uwierzyć. A wiara czyni cuda. I dziecko rzeczywiście będzie się zachowywać jak ofiara losu.