"Naming party", zwane również "naming day" lub "naming ceremony" wkracza do polskich domów i cieszy się coraz większą popularnością wśród rodziców o różnych wyznaniach, ateistach i tych, którzy decyzję o wybraniu religii chcą pozostawić dziecku.

Reklama

Co to jest "naming party"?

Impreza przyszła do nas zza oceanu i towarzysko przypomina tradycyjne chrzciny, z tą różnicą, że nie ma ceremonii w kościele, a zaproszeni goście poznają imię dziecka w trakcie oficjalnego przemówienia rodziców. Zazwyczaj jest to impreza na większą ilość osób, niż chrzciny, na które zazwyczaj jest zapraszana rodzina. Tutaj bawią się również krewni i znajomi, którzy na imprezę przynoszą prezent dla dziecka. W zależności od upodobania rodziców i możliwości finansowych uroczystość odbywa się w domu, lokalu lub na świeżym powietrzu. Dla rodziców dziecka to naprawdę bardzo ważna uroczystość porównywalna do chrzcin, czy komunii i przygotowywują się oni do niej na podobnych zasadach: wysyłają zaproszenia, zamawiają fotografa, kamerzystę, dobierają menu i muzykę. To okazja do pokazania i pochwalenia się światu swoją pociechą.

Czy "naming party" może zastąpić tradycyjne chrzciny?

Dla wiernych wyznawców religii katolickiej nic nie zastąpi chrzcin, które dla wielu są pierwszą najważniejszą uroczystością w życiu dziecka, która włącza nowonarodzone dziecko do wspólnoty kościoła. Jednak nie każdy chce i może ochrzcić swoje dziecko. Wśród rodziców są zwolennicy, którzy decyzję o chrzcie chcą pozostawić dziecku i nie będą narzucać im swojego wyboru. Część rodziców, którzy żyją w nieformalnych związkach ma problemy z ochrzczeniem dziecka i wtedy taka uroczystość, jak "naming party" może być namiastką świętowania z rodziną narodzin dziecka. Jak każde święto, które przyszło do nas z zachodu "naming party" ma swoich zwolenników i przeciwników. Tak, czy inaczej każda okazja do cieszenia się z norodzin maluszka jest dobra.

Reklama

A jakie są Wasze odczucia co do "naming party"? Piszcie w komentarzach!

Reklama
Reklama
Reklama