Bieganie z dzieckiem – jak wybrać wózek do joggingu? Test!
Lubisz biegać? Kiedy dziecko ma pół roku, możesz samotne treningi zamienić na rodzinne bieganie z niemowlakiem. Do tego jednak potrzebujesz odpowiedni wózek – wózek do joggingu. Aktywny tata podpowiada, jak go wybrać, żeby wasze wiosenne wyprawy były bezpieczne.
Nigdy nie lubiłem sam biegać. Nie tak, jak moja żona, która wychodziła na samotne bieganie w ciąży. Moje ulubione treningi to były te z przyjacielem. Ponieważ często trudno było zgrać wolne terminy, ucieszyłem się, że mogę przetestować wózek do biegania. Teraz wychodzę, kiedy chcę, i to z nową towarzyszką – półroczną córeczką Kaliną. Sprawdziłem, jak zapewnić jej w wózku biegowym maksimum bezpieczeństwa i komfortu.
Możemy z Kaliną wspólnie pokonywać asfaltowe drogi i leśne dróżki dzięki przystosowanemu do tego wózkowi – Joggsterowi Lite TFK. Nie bardzo wiedziałem, czy taki manewr się sprawdzi, ale jestem w szoku – bieganie z wózkiem jest wielką frajdą. Ba, tak nam się spodobało, że szlifujemy z Kaliną formę do pierwszego wspólnego półmaratonu. Czy Joggster to pojazd bez wad? Czy każdy może z nim biegać? Oto moje wrażenia i opinie.
Pierwsze wrażenie – oglądanie wózka
Najpierw dokładnie sobie wózek obejrzałem. Świetne materiały, ale duże gabaryty. Za to wystarczyło tknąć palcem jego rączkę, a zaczynał się toczyć. Zero wysiłku. Zatem rozmiar nie utrudnia treningu. Na co jeszcze zwróciłem uwagę:
- Pasy bezpieczeństwa. W Joggsterze są pięciopunktowe, uniwersalne. Ucieszył mnie duży zakres regulacji. Po pierwsze, łatwo wpiąłem w szelki nasz śpiworek, a po drugie – spory zapas oznacza, że Kalina może rosnąć jak na drożdżach, a ja wciąż będę mógł brać ją na treningi.
- Regulowane oparcie. W prosty sposób można je nawet podczas biegu unosić bądź opuszczać. Zakres regulacji: od pozycji całkowicie płaskiej, leżącej, do komfortowej siedzącej nawet dla przedszkolaka.
- Mocowanie siedziska i oparcia. I tu niespodzianka. Na pierwszy rzut oka oparcie wydaje się miękkie, luźne, wręcz kompletnie niestabilne. Maluch buja się w nim jak w hamaku. W trakcie biegu jednak okazuje się to ogromną zaletą wózka. Po jakiej powierzchni by się nie biegło, dziecko nie odczuwa wstrząsów, a jedynie jest spokojnie kołysane.
- Oparcie dla nóg. Kalina jest jeszcze mała, więc chciałem ją tak ułożyć, żeby jej całe ciało leżało na płasko. Jest to możliwe dzięki unoszonej podstawce pod nóżki. Starszakowi opuszcza się ją i mały obserwator może wygodnie siedzieć.
- Regulacja wysokości rączki. Bardzo duży zakres, jeszcze w żadnym wózku takiego nie spotkałem. Wygodnie ustawi ją sobie i niska, i bardzo wysoka osoba. Co ważne, jest też długa, co pozwoli stawiać długie kroki bez ryzyka uderzania się w oś tylnich kół.
- Koła. Pompowane, nie są tak duże, jak w niektórych modelach wózków biegowych, ale może dzięki temu świetnie radzą sobie na leśnych ścieżkach. Dodatkowo wózek wyposażony jest w podwójne skrętne przednie koło. To opcja miejsko-spacerowa, czyli gadżet, dzięki któremu łatwiej jest manewrować wózkiem na chodniku i w supermarkecie.
- Składanie. Genialne. W życiu bym nie przypuszczał, że długi wózek składa się w tak poręczną kostkę!
- Kosz i kieszenie. Spory i wysoki siatkowy kosz pozwala wrzucić do wózka podręczne zakupy. Po bokach siedziska są dwie nieduże, zapinane na suwak kieszonki. Ale bidon się do nich nie mieści.
- Taśma bezpieczeństwa. Przed biegiem na nadgarstku zapina się taśmę przymocowaną do spodu wózka. Dzięki niej nawet jak się wywrócisz lub puścisz rączkę, pojazd wciąż będzie „na smyczy” i maluch nawet z górki daleko sam nie ujedzie...
Na miejsca, gotowi, start!
Pierwszy bieg. Jako cel wybrałem pobliski las. Prowadzenie wózka... bajka. Koła prowadzą go bezbłędnie, w pchanie nie wkłada się niemal w ogóle wysiłku. To duża odmiana po standardowej spacerówce na niewielkich plastikowych kółkach. Na korzenie, doły i dołki po chwili po prostu przestałem nawet zwracać uwagę, tak świetnie działa w tym wózku amortyzacja szerokich opon i pompowanych kół. Zero wstrząsów, zero podskakiwania małej główki. Wystarczyło 200 metrów i Kalina usnęła bujana jak w hamaku. Mocny sen dziecka to duży plus podczas treningu...
Skupiłem się na biegu. Wcześniej bałem się, że pchając wózek nie jestem w stanie jednocześnie swobodnie biec. Okazało się, że się da. Rączki nie trzeba cały czas trzymać, wystarczy lekko pchnąć ją od czasu do czasu, więc ręce mogą pracować prawie tak jak zwykle. Ponieważ biegaliśmy w chłodny dzień, wywietrzniki były pozapinane. Przez to jedynym sposobem na podejrzenie, czy Kalina śpi czy się rozgląda i w ogóle co porabia, było okienko w budce. Niestety, widać przez nie raczej nóżki a nie główkę dziecka. Żeby spojrzeć na buzię dziecka, trzeba się dość mocno wychylić do przodu. Ale to jedyna niedogodność, na jaką natrafiłem podczas biegu. W ciepły dzień będę mógł podejrzeć buźkę dziecka przez górny wywietrznik.
Sprawdź, jak wybrać idealny wózek dla dziecka
Uwaga, pułapka dla biegacza
Jeśli miałbym na coś uczulić przyszłych użytkowników Joggstera, to zwróciłbym uwagę na podnoszenie oparcia podczas biegu. Aby je unieść, trzeba równocześnie ciągnąć dwie linki – pociągnięcie jednej oznacza dla dziecka krzywe siedzenie. Poza tym, brakuje mi w tym wózku w standardowym wyposażeniu kieszonki lub trzymadła na bidon. Kiedy dziecko śpi, chciałbym bez zatrzymywania biec jak najdłużej, a do tego potrzebuję stałych dostaw wody. Na szczęście bez problemu dokupiłem wygodne trzymadło na butelki do mocowania na rączce. Potem folię przeciwdeszczową. I teraz do biegowego szczęścia z najmłodszym potomkiem nic mi już nie brakuje :-)
Więcej o gadżetach dla mam w katalogu produktów babyonline.pl