Wyznaczony termin porodu minął, więc zaczęliśmy się denerwować. Prowadząca ciążę lekarka tydzień wcześniej wyemigrowała do Szwecji, więc musieliśmy znaleźć nowego lekarza. Bez historii ciąży żaden lekarz nie chciał podjąć decyzji o cesarskim cięciu. Poszliśmy więc w niedzielę do kościoła pomodlić się o pomyślność i o północy wszystko się zaczęło.

Reklama

Jedziemy do szpitala

Ja z radością, a żona z bólem pojechaliśmy do szpitala. Wszystko wyglądało standardowo, jak na tamte czasy. Przydzielono nam jeden z boksów z drzwiami z jednej strony i kotarą z drugiej. Położyli żonę w łóżku i kazali czekać. Czas nam płynął powoli. Żona pokrzykiwała, ja ją pocieszałem. Rano pojawili się lekarze. Przyszli ze studentami. Trochę to było dziwne, gdy lekarz tłumaczył i pokazywał, co ciekawsze rzeczy zebranemu wokół tłumowi.

Znieczulenie zewnątrzoponowe

Gdy wreszcie udało się przekonać lekarzy i pielęgniarki do podania znieczulenia zewnątrzoponowego, po znalezieniu i uproszeniu anestezjologa, odczekaniu długich i bolesnych chwil, igła została wbita w kręgosłup, kroplówka podłączona i nadzieja na ulżenie w bólu zabłysła. Ale ból nie zelżał. Kolejne wizyty pielęgniarek i – wybłagane – anestezjologa zmieniały tylko położenie pokrętła kroplówki.

W pewnej chwili zauważyłem, że prześcieradło jest mokre. Po dokładniejszym przyjrzeniu się igle zobaczyłem, że cały płyn z kroplówki wypływa bokiem. Kolejny anestezjolog z popołudniowej zmiany przyszedł naprawić błąd poprzednika. To było przerażające patrzeć tak na dźganie igłą kręgosłupa mojej ukochanej żony. Ocknąłem się na ziemi obok łóżka. Nie było innej rady, wyprowadzono mnie z boksu i kazano pójść coś zjeść.

Odwiedziny rodziny

Gdy wróciłem, wokół mojej żony był tłum. Moi rodzice, rodzeństwo, szwagier i ich dzieci przyszli w odwiedziny. Stwierdzili, że skoro moja siostra urodziła w 3 godziny, to nasz bobas na pewno jest już na świecie. Nikt ich nie zatrzymał, weszli do boksu i nawet nie byli skrępowani, patrząc na moją cierpiącą żonę. Przepędziłem towarzystwo błyskawicznie i zająłem się żoną.

Zobacz także

Stymulowanie porodu

Ból trochę zelżał, ale zaniepokoiło nas, że skurcze również. Kolejna wizyta anestezjologa wyjaśniła problem. Wprawdzie podłączenie kroplówki zostało poprawione, ale ustawienie pokrętła zostało tak, jak po wielu wcześniejszych zmianach. Odłączono więc kroplówkę i zaczęto stymulować akcję porodową. Na cesarskie cięcie było już za późno. Coraz więcej lekarzy i pielęgniarek przychodziło do boksu, coraz więcej dziwnego sprzętu wjeżdżało, aż w końcu kotara została zasłonięta, a ja z nadzieją, że wszystko w porządku, chodziłem tam i z powrotem po korytarzu.

Zostać z żoną czy biec za położną?

Długo to trwało. Nagle usłyszałem „łapać!” i przez szczelinę zobaczyłem, jak wszyscy ustawiają się w półkolu. Nagle w powietrzu coś mignęło i wszyscy zaczęli bić brawo. Okazało się, że to mój syn urodził się przy użyciu próżnociągu. Położna wybiegła z dzieckiem. Szybka decyzja: zostać z żoną czy lecieć za położną? Tu mnóstwo ludzi, a tam – nie wiadomo po co – leci samotna kobieta z moim dzieckiem.

Pobiegłem za nią. Na szczęście nie sprawdziły się moje najgorsze oczekiwania. Główka dziecka była zdeformowana, wyglądała jakby pod skórą miała włożony kapelusz (od próżnociągu). Paznokcie były zdeformowane (od przedłużonej ciąży). Mój syn ważył 4,2 kg i dostał 9 punktów. Wyglądał jak mała kopia mojego ojca. Byłem już pewny, że go rozpoznam. Była godzina 22.00.

Wróciłem do żony…

Cały czas trwało jeszcze szycie krocza. Gdy lekarz skończył, wszyscy się rozeszli, a moja zmasakrowana żona została na łóżku. Uprosiłem, żeby w końcu przewieźli ją do zwykłej sali. Biegałem od żony do sali noworodków do czasu, aż nie było już z kim rozmawiać.

Pożegnałem się z żoną po północy i jedyną znaną mi drogą przez boks, w którym urodził się mój syn, poszedłem do wyjścia. Zatrzymałem się na chwilę w tym boksie. Wygląd mojego syna do tej chwili mam w pamięci.

Dzisiaj mój syn jest teraz bardzo radosnym, uzdolnionym nastolatkiem. Jest artystą i odnosi duże sukcesy muzyczne.

Zobacz także:

Reklama

Praca nadesłana przez Mniewka na konkurs "Prawdziwe historie ciążowo-porodowe" (edycja grudniowa).

Reklama
Reklama
Reklama