Reklama

Reklama

Zawód przedszkolnego wychowawcy wciąż jest wciąż zarezerwowany niemal wyłącznie dla kobiet. Jak to jest być rodzynkiem? Pytamy o to Marcina Wojczulanisa.
Niewielu jest panów przedszkolanków.
No tak. Nie znam innego mężczyzny, który pracowałby „w tej branży”. A na studiach miałem tylko jednego kolegę.

Chyba „aż” jednego? Ponoć to kobiety mają lepsze podejście do dzieci?
To nieprawda. Panie przedszkolanki są na pewno superkompetentne, ale zauważyłem, że pan przedszkolanek jest przez maluchy tak samo akceptowany. Już gdy byłem na praktykach, dzieci szukały ze mną kontaktu.

Ale nie zaprzeczysz, że wybrałeś rzadki wśród mężczyzn zawód?
Praca z dziećmi zawsze była dla mnie fascynująca. Będąc nastolatkiem, miałem swoją drużynę harcerską, na studiach jeździłem na kolonie jako wychowawca...

Co tak bardzo pociągało cię w pracy z dziećmi?
Choć tuż po studiach pracowałem i w banku, i w teatrze, i w agencji reklamowej – to nie znalazłem tak kreatywnej pracy, jak obecna. Przedszkolanek często przedstawiany jest jako oferma, tymczasem to robota dla twardziela! Praca z maluchami to jak skok ze spadochronem! One same z siebie generują coraz to nowe radości, ale i wyzwania.

Czy łatwo znaleźć przedszkole otwarte na pana wychowawcę?
Niestety, daleko nam jeszcze do Skandynawii, gdzie przedszkola prowadzone są w równej mierze przez kobiety i mężczyzn. Gdy pojawiałem się w przedszkolach z CV w ręku, byłem raczej oglądany jako egzotyczne zwierzę, a nie potencjalny pracownik. Zresztą często to rodzice nie są na to przygotowani, bo od razu szukają jasnych skojarzeń. A zobacz, że nauczyciel w podstawówce nie jest już taką kontrowersją, jak pan przedszkolanek.

Co mężczyzna może dać dzieciom innego niż pani?
Po pierwsze inne zabawy. Dużo gier konstrukcyjnych, że nie wspomnę o bieganiu za piłką albo łażeniu po krzakach. Gdybym nosił spódnicę, to po pierwsze byłoby mi o wiele trudniej przedzierać się przez chaszcze, a po drugie byłoby to inaczej odbierane. Mam koleżanki, które nie wahają się przed takimi zabawami, ale to jest dla np. sześcioletniego chłopca czymś zupełnie innym niż zabawa z facetem.

Ale dziewczynki nie zawsze marzą o zabawie w podchody... Spytam wprost: umiesz np. uśpić lalkę?
No, ba. Jak trzeba, to biorę wózek i usypiam! To nie jest tak, że pan przedszkolanek jest tylko od biegania po wertepach, a pani od lulania misiów. Gdy moja wychowanka pokaże mi, że ma np. brokat na paznokciach, nie mogę tego zlekceważyć. Podziwiam i kręcące się spódniczki, i loki, i truskawkowe błyszczyki.

A jak reagują chłopcy, gdy widzą pana Marcina śpiewającego kołysankę nad lalczynym wózkiem?
Na pewno się nie dziwią. Choć rzeczywiście pięcio-, sześciolatki wchodzą już powoli w stereotypowe role społeczne, to ja pokazuję im, że czułość nie zależy od płci – to kolejna rzecz, której ode mnie się uczą. Pokazuję im, że nie wolno popadać w żadną ze skrajności, nie ograniczać się do jednego typu zachowania. Staram się nauczyć moje dzieciaki w przedszkolu, że czas Lindy z „Psów” już dawno minął.

Świecisz przykładem, którego dzieci często nie widzą w rodzinie?
Nie do końca, ale czasem rzeczywiście jestem jedynym męskim wzorcem, jaki znają dzieci. Przecież jak bumerang wraca temat rozbitych rodzin, zresztą w wielu rodzinach tata, nawet jeśli jest obecny, to często jest ojcem niedzielnym. Do tego dochodzi problem wyjazdów za granicę. Najczęściej wyjeżdża mężczyzna – i często jest za to chwalony, uważa się go za kochającego, troskliwego ojca. Nikt nie widzi za to, że dzieci tęsknią i cierpią.

Czy zatem masz poczucie, że przecierasz szlaki?
Nie. Ale chciałbym, żeby mężczyźni zaczęli głośno mówić o tym, że wychowanie dzieci to i dla nich fascynująca sprawa. Wielu z nich nie myśli o tej pracy, bo boi się stracić twarz macho. Nie chcą usłyszeć od kumpli: „Przedszkolanek? Naprawdę nie nadajesz się do czegoś lepszego?”. Tymczasem faceci przecież robią to w domu: przewijają, turlają się z dziećmi po dywanie.

No właśnie, to turlanie się na dywanie! Przyznaj, pracujesz w przedszkolu, bo lubisz się bawić!
Oczywiście! Nie muszę np. kupować porsche, bo przecież mam w pracy całą półkę wypasionych, superszybkich miniaturek!

mtj_dopisek.gif

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama