Przygody Sindbada Żeglarza - recenzja audiobooka dla dzieci
Nazywam się Sindbad. Mieszkam stałe w Bagdadzie. Rodzice moi, umierając, zostawili mi w spadku tysiąc worów złota, tysiąc beczek srebra, sto pałaców, sto ogrodów i jeden trzonowy ząb mego pradziadka, który ojciec przechowywał jako pamiątkę.
- Babcia Zosia
Taką książkę mógł napisać tylko Bolesław Leśmian, malujący słowem świat. Gdy będziecie starsi, przekonacie się sami, że u niego zwykłe historie zamieniały się w baśniowe opowieści, niekoniecznie dla dzieci, i niekoniecznie radosne.
Przyznam się, że wiersze Leśmiana trzymam przy łóżku i zaglądam do nich bardzo często. Traktuję je jak najbardziej wykwintny deser. Nawet zaraziłam nimi moje wnuczki. Wam też na pewno się spodobają, tak jak podobają się wiersze Jana Brzechwy, który był przecież bratem Bolesława Leśmiana.
Rozgadałam się, a przecież miałam opowiedzieć o Sindbadzie. No więc młodzieniec mieszkał w Bagdadzie, w pałacu wuja Tarabuka, pechowego poety i co tu dużo gadać, wyjątkowo kiepskiego poety. Któregoś dnia postanowił wyruszyć w daleki świat. Ogromny wpływ na podjęcie tej decyzji miał pewien Diabeł Morski. W czasie tych podróży spotkał Morskie Konie, szalonego starucha, dziwne karły i oczywiście piękną księżniczkę, bo któż widział baśnie, w których nie ma księżniczek.
A ile z tym wszystkim będzie kłopotów, ile niebezpieczeństw, ile wreszcie rajskich rozkoszy. A poza tym Sindbad naprawdę musiał żeglować, bo kto by zniósł takiego wierszokletę jak wuj Tarabuk. Nie wierzycie?
A to co? Prawdziwa poezja?
Co za rymy bez sensu wuj Tarabuk przędzie!
Głupstwo siedzi na głupstwie, błąd siedzi na błędzie,
Osioł pisałby lepiej, a noga stołowa
Więcej ma w sobie sensu, niźli jego głowa!
Czyta tę książkę dla was Jacek Kiss, którego z pewnością nieraz widzieliście, wasi rodzice także, w warszawskim teatrze Guliwer. I czyta bosko!
Przygody Sindbada Żeglarza
Autor: Bolesław Leśmian
Czyta: Jacek Kiss
Wydawnictwo: Heraclon
Audiobook