Reklama

Jak każda metoda wychowawcza, "metoda time-out" ma zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników. Dla niektórych rodziców odizolowanie dziecka, poprzez zamknięcie go w pokoju i przemyślenie swojego zachowania jest często wygodną metodą i chętnie rodzice ją stosują. Ale czy naprawdę zostawienie dziecka z jego negatywnymi emocjami jest dla niego dobre i jako rodzice powinniśmy pozwolić, żeby nasze dziecko samo musiało sobie z nimi poradzić? Na nasze wątpliwości, a także wątpliwości wielu rodziców odpowiada dr Magdalena Śniegulska, psycholog dziecięcy z SWPS.

Reklama

Na czym polega metoda time-out?

Jest to metoda wyciszenia. Kiedy małe dziecko jest złe, kontakt z rodzicem może dodatkowo eskalować złość, a wszelkie negocjacje w takim stanie skończą się niepowodzeniem. Warto sobie przypomnień, że również my dorośli, kiedy jesteśmy źli jesteśmy głusi na wszelkie racjonalne sposoby rozwiązywania trudności. Metoda time- out ma więc za zadanie oddzielić dziecko od pobudzającego bodźca – wysyłamy je w ciche spokojne miejsce, w którym nie ma niczego fajnego do zabawy, a tym samym do stymulacji. Wybierzmy cichy kąt w którym dziecko może się uspokoić. Powiedzmy mu, że jesteśmy w pobliżu i porozmawiamy, kiedy tylko będzie na to gotowe.

Czy time-out to dobra metoda wychowawcza, czy raczej kara dla dziecka?

Metoda time-out przede wszystkim nie może być karą. Oczywiście różne są wersje tej metody. To co dla mnie istotne, to uświadomienie sobie przez rodzica i traktowanie tej metody jako sposobu poradzenia sobie ze złością w sposób akceptowany społecznie. To nie jest kara dla dziecka, a my rodzice, nie porzucamy dziecka z jego emocjami. Niektóre dzieci potrzebują szybkiej zmiany otoczenia, to pomaga im się uspokoić. Niektóre tego nie potrzebują – wystarczy odesłanie dziecka na sofę, fotel, czy krzesło. To zależy jakie mamy dziecko. Chodzi o zmianę aktywności i przerwanie niepożądanego zachowania. W sytuacjach społecznych odsyłanie do kąta, na sofę, kiedy inni patrzą jest formą upokorzenia. W takiej sytuacji pójście do innego pokoju jest zdecydowanie lepsze! Czasem możemy zasugerować, co może być wyciszaniu pomocne – np. nasze dzieci w Akademickim Centrum Psychoterapii i Rozwoju SWPS mówią, że pomocne jest umycie buzi zimna wodą, chłodny ręcznik na czole lub słuchanie spokojnej muzyki, powolne liczenie i głębokie oddychanie.

Nie wolno przedłużać izolacji dziecka – jeśli tylko dziecko jest spokojne, musi dostać pochwałę i naszą uwagę. Dziecku wystarczy zdanie: "Świetnie poradziłeś sobie z tą złością! Teraz możemy porozmawiać". Jeśli chcemy, żeby dziecko oprócz uspokojenia się, przeprosiło, albo zastanowiło się, jak naprawić szkodę, musimy wiedzieć, że będzie ono potrzebowało na to więcej czasu.

Co daje dziecku metoda time-out?

Zadanie time – out to nie tylko wyciszenie. Dziecko ma nauczyć się rozpoznawać swoje emocje: złość, przerwać napad (time-out) i naprawić ewentualne szkody - przeprosić, zaproponować rozwiązanie. Ale taki proces nie przychodzi sam, dziecko musi się go nauczyć, a na początku jest to oczywiście zadanie rodziców. Jak to zrobić? Rodzice mogą zapytać: "Widzę, że jesteś zły, potrzebujesz chwili, żeby się uspokoić". Potem wystarczy dodać: "Czy nie potrzebujesz się uspokoić/ wyciszyć w samotności?".
Sukcesem jest kiedy dziecko w chwilach złości samo wie, co się z nim dzieje i wie, jak z tą trudną emocją sobie poradzić: "Idę sobie chwilę pomyśleć". A więc, pierwszym etapem musi być nazywanie przez dorosłego stanu w jakim dziecko się znajduje: "Widzę, że jesteś zły".

Jak prawidłowo zastosować metodę time-out?

Wprowadzenie tej metody musi poprzedzać rozmowa i wspólne ustalenia, najlepiej w sytuacji, w której obie strony są spokojne, dziecko jest pogodne i współpracujące. Możemy zacząć zdaniem: "Czasem jak się złościsz, to mam wrażenie, że jest ci trudno się uspokoić. Co ty na to żebyśmy spróbowali takiego sposobu poradzenia sobie z tą złością – jak zobaczę, że jest blisko, to Ci powiem, żebyś poszedł sobie pomyśleć do...."- tu omawiamy dokładnie procedurę: gdzie, co ma tam robić, jak długo ma tam być. Wyjaśniamy, po co stosujemy taką technikę i że to nie jest kara!. Ważny jest spokojny rzeczowy ton za każdym razem, kiedy stosujemy tę technikę – nie krzyczymy, nie poniżamy dziecka. Pomagamy mu w radzeniu sobie ze złością.

Gdy dziecko kopie, gryzie, rzuca zabawkami – jego złość jest bardzo spektakularna. Pomocne więc będzie odebranie mu uwagi – brak widowni osłabia napad. Dziecko musi też dostać komunikat: "Widzę, że jesteś zły". Pomocne są też komunikaty o tym czego oczekujemy od dziecka: "Mów ciszej", "Odłóż zabawki na półkę" - komunikaty na "tak" a nie na "nie", a więc nie mówimy: "Nie krzycz, Nie rzucaj".
Jeśli dziecko wpada w furię w miejscu publicznym, co często się dzieje, rodzice czują się napiętnowani, a przygodni świadkowie, jeszcze dolewają oliwy do ognia. W takiej sytuacji, jeśli tylko dziecko jest bezpieczne, powinniśmy przede wszystkim odebrać mu uwagę, a więc odwrócić się plecami i odejść parę kroków. Siła napadu trafia w próżnię i słabnie. To jest też komunikat: "Wiem, że samo możesz sobie z tym poradzić!". Kiedy atak furii minie, przywracamy uwagę. Możemy przytulić i skomentować, że wiemy, jak niefajnie jest być takim zezłoszczonym.

Czy dzieciom należy wyznaczać granice?

Wychowanie, moim zdaniem nie polega na karaniu. Ważne jest jednak uczenie dziecka zasad i wyznaczanie granic. To daje poczucie bezpieczeństwa. Sprawia, że świat jest przewidywalny i przyjazny. Oczywiście nie chodzi mi tu o same nakazy i zakazy, ale o uwrażliwienie dziecka na potrzeby i uczucia innych, na reguły życia społecznego. Są poza tym sytuacje, kiedy bez granic zagrożone jest bezpieczeństwo i zdrowie a nawet życie dziecka. Ważne aby uczyć dziecka samokontroli – to daje siłę i wiarę we własne umiejętności.

Reklama

Zobacz także: Jak radzić sobie ze złością dziecka

Reklama
Reklama
Reklama