Coraz więcej miast w Polsce bez wymaganych szczepień nie przyjmuje dzieci do żłobków. W ten sposób radzą sobie z falą odmów szczepień. Aby ominąć tę przeszkodę, antyszczepionkowcy kombinują i próbują uzyskać zaświadczenie o posiadaniu niezbędnych szczepień. To skandaliczne, kto im w tym pomaga!

Reklama

Pokaż książeczkę, a dostaniesz miejsce

Samorządy kolejnych miast już przyjęły przepisy – albo są w trakcie ich uchwalania – które pozwalają promować szczepione dzieci przy rekrutacji do żłobków. Zdecydowały się na to m.in. Olsztyn, Warszawa, Sosnowiec. Pod koniec maja uchwałę przyjęli radni z Częstochowy, a kilkanaście dni temu – z Krakowa. Przymierzają się Gdańsk, Poznań i Łódź.

W warszawskich żłobkach obowiązkowe szczepienia są jednym z najważniejszych kryteriów przyjęcia dziecka do placówki. Można za nie dostać aż 30 punktów (tyle samo otrzymają rodzice za płacenie podatków w stolicy). Trzeba pokazać książeczkę zdrowia dziecka ze wpisanymi obowiązkowymi szczepieniami. W sytuacji, kiedy dziecko nie zostało zaszczepione z powodów zdrowotnych, trzeba przedstawić zaświadczenie od pediatry – wtedy nie traci się punktów.

Fałszywa książeczka lub "lewe" zaświadczenie

Takie kryterium to dla przeciwników szczepień może być przeszkoda nie do pokonania. Utrata aż 30 punktów przekreśla szanse na zapisanie dziecka do placówki. Miejsc w żłobku jest jak na lekarstwo, a chętnych tysiące. W Warszawie rodzi się co roku ok. 20 tys. dzieci, a publiczne i prywatne żłobki mogą pomieścić 16 tys.

W tej sytuacji rodzice antyszczepionkowcy szukają sposobu na ominięcie przepisów. Próbują zapisać dzieci do publicznych żłobków na podstawie fałszywych zaświadczeń. Szukają lekarzy gotowych wystawić taki dokument.

Zobacz także

Zespół Żłobków m.st. Warszawy (instytucja nadzoru) otrzymał właśnie pismo od prawnika Roberta Wagnera, który ostrzega przed "lewymi’ zaświadczeniami. To jeden z inicjatorów obywatelskiego projektu ustawy uzależniającego przyjęcia do żłobków i przedszkoli od szczepień (niestety nie udało się pod nim zebrać wymaganych 100 tys. podpisów, tak aby uchwaleniem takiego prawa mógł zająć się Sejm).

"[Oto] zdjęcia z grupy na Facebooku, które powinny wzmóc Państwa czujność. Przeciwnicy szczepień kombinują, jak obejść wymóg" - napisał prawnik. W dołączonej do pisma internetowej konwersacji trwającej wewnątrz antyszczepionkowej grupy wsparcia matki radzą innym matkom, aby fałszować książeczkę zdrowia dziecka albo posłużyć się książeczką innego malucha. Pojawił się też pomysł skorzystania z pomocy alergologa, który wystawi lipne zaświadczenie o konieczności odroczenia szczepień.

– Zindoktrynowani przez ruch antyszczepionkowy rodzice gotowi są łamać prawo, a konsekwencje niezaszczepienia ich pociech poniosą, chorując, inne dzieci w żłobkach – alarmuje Wagner.

Jak zweryfikować zaświadczenie?

Rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bondar potwierdza, że dochodzi do takich naruszeń prawa. – Takie zaświadczenie od lekarza to najpopularniejszy sposób antyszczepionkowców - powiedział rzecznik. Zwrócił się do lekarzy z apelem, aby pamiętali, że ich obowiązkiem jest uwzględniać aktualną wiedzę medyczną, która nie pozostawia wątpliwości, że szczepienia są skuteczne i bezpieczne.

Pamiętajmy, że szczepienie dzieci to nie jest rozmowa o prewencji wobec odległych nam chorób. Odra w Polsce stała się już realnym problemem zdrowotnym. Tylko w ostatnich dwóch tygodniach na tę wyjątkową zakaźną chorobę zachorowało 200 osób. Od początku roku (dane Głównego Inspektoratu Sanitarnego) przybyło 1,5 tys. chorych. Najwięcej od blisko 30 lat! Te dane wiążą się z drugim niechlubnym rekordem - odmowy szczepień dzieci. W zeszłym roku było ich 43 tys. Prognozy służb sanitarnych są pesymistyczne i twierdzą, że tym roku będzie ich więcej.

Czy popieracie, aby dzieci nieszczepione nie były przyjmowane do żłobków i przedszkoli? Podzielcie się swoim zdaniem w komentarzach.

Reklama

Źródło: wyborcza.pl

Reklama
Reklama
Reklama