Reklama

W lipcu 2021 dziecko ze stanu Georgia w USA z objawami infekcji górnych dróg oddechowych trafiło do szpitala. Pięciolatek był osłabiony, wymiotował, bolało go gardło i miał podwyższone tętno, kłopoty z oddychaniem i wysoką gorączkę. Chłopca leczono m.in. na COVID-19, gdyż test wykazał obecność wirusa w jego organizmie. Malcowi podano remdesivir, ale po czterech dniach zmarł. Przyczynę śmierci odkryto podczas sekcji zwłok – winna była groźna bakteria niewystępująca w USA. Rozpoczęło się dochodzenie, jak trafiła do organizmu chłopca.

Reklama

Śmiertelnie groźna bakteria z marketowej półki

Żmudne śledztwo trwające kilka miesięcy wykazało, że źródłem zakażenia był odświeżacz powietrza o zapachu lawendowym, który był powszechnie dostępny w amerykańskich supermarketach sieci Walmart, a który produkowany jest w Indiach. Produkt natychmiast wycofano ze sprzedaży. Chłopiec nie był jedyną ofiarą śmiercionośnego odświeżacza – tę samą bakterię stwierdzono jeszcze u czterech innych osób, z czego dwie zmarły – dorosły i dziecko.

Groźną bakterię zidentyfikowano jako Burkholderia pseudomallei. Zaatakowała płuca, wątrobę, śledzionę i mózg dziecka. Wykryta na wczesnym etapie infekcji pozwala na wyleczenie osoby zakażonej. Jednak ze względu na to, że praktycznie nie występuje w USA, zakażone nią osoby nie były prawidłowo diagnozowane.

Mikrob wywołuje chorobę zwaną meloidozą

Bakteria Burkholderia pseudomallei występuje najczęściej w Tajlandii i północnej Australii. Bytuje w glebie oraz wodzie. Wywołuje meloidozę – chorobę tropikalną zwaną też chorobą Whitmora. Do zakażenia dochodzi przez kontakt z zakażoną glebą, wodą lub drogą wziewną – i tak najpewniej zakaził się amerykański 5-latek i pozostałe ofiary choroby w USA, wdychając skażony aerozol ze spreju zapachowego.

Bakteria może wywoływać cztery postacie meloidozy, z których najcięższa jest postać posocznicowa, w której dochodzi do zmian w narządach wewnętrznych i do niewydolności oddechowej.

Źródło: nypost.com

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama