Dr Grzesiowski: „Decyzje o zamknięciu handlu są emocjonalne, a nie racjonalne”
Ekspert został zapytany o nowe obostrzenia w rozmowie z portalem WP. Stwierdził, że podejmowane przez rząd decyzje mają „odciąć nam powód do wyjścia z domu”, ale nie uważa, żeby epidemia rozprzestrzeniała się w sklepach i galeriach.
Obostrzenia mają ograniczyć kontakty społeczne
Zdaniem eksperta, ponad 60% zakażeń ma miejsce w domach.
„Tu nic nie pomoże lockdown. My musimy ten potencjał choroby zrealizować i to będą te tygodnie, kiedy prawdopodobnie będziemy mieli jeszcze dużo zakażeń przed sobą. Możemy oczywiście zredukować to co się dzieje w szkołach, zakładach pracy czy przestrzeni publicznej. Temu służą te obostrzenia. Myślę, że nie ma już sensu analizować, czy lepiej mieć 5 czy 10 osób w sklepie, bo tak naprawdę nie chodzi o ten sklep. Myślę, że chodzi o to, aby jak najmniej ludzi szło do sklepu i było narażonych na przypadkowe zakażenie” – skomentował Grzesiowski.
Immunolog podkreśla jednak, że wprowadzone obostrzenia wpływają głównie na zmniejszenie liczby pretekstów do spotykania się z ludźmi. Dr Grzesiowski twierdzi, że tym pretekstem mogą być właśnie zakupy, zjedzenie obiadu czy wyjście do kościoła.
„Obawiam się, że nie da się ludzi odciąć od życia społecznego, nie stosując radykalnych ograniczeń. Uważam, że decyzje te są bardziej emocjonalne niż racjonalne, oparte na danych epidemiologicznych” – podkreślił ekspert.
Wprowadzone przez rząd obostrzenia w realny sposób wpływają na budowanie relacji społecznych. Zdaniem dr Grzesiowskiego restrykcje mocno je ograniczają. „Uważam, że bardzo trudno jest zrealizować zakaz spotykania się ludzi, jeśli istnieje pretekst. Pretekstem mogą być zakupy, zjedzenie obiadu czy wyjście do kościoła. Obawiam się, że nie da się ludzi odciąć od życia społecznego, nie stosując radykalnych ograniczeń. Uważam, że decyzje te są bardziej chyba emocjonalne, niż racjonalnie oparte na danych epidemiologicznych” – podsumował dr Grzesiowski.
Czy hotele powinny być zamknięte?
Lekarz posłużył się przykładem hoteli, w których, jego zdaniem, ryzyko zakażeń jest jeszcze mniejsze niż w sklepach. „Czy musimy zamykać hotele, gdzie przestrzegana jest zasada niespotykania się (…) Dzisiaj chyba jest tak, że pod rosnącą presją zachorowań ogłaszane są kolejne obostrzenia, które w pewnym sensie są działaniem tłumiącym” – podkreślił.
Źródło: wiadomosci.gazeta.pl
Zobacz też:
- Ekspert: „Wpływ protestów na wzrost zachorowań jest NIŻSZY niż otwarcia szkół”
- Ciężarne PIERWSZE do szczepienia na Covid? „To grupa podwyższonego ryzyka”
- Lekarz przekonuje, że wyleczył ponad 100 pacjentów z COVID-19 „Zdrowieją w oczach!”