"Chodzą na paluszkach, żeby nie denerwować mamusi". O problemie milionów polskich dzieci
2 miliony polskich dzieci wychowuje się w rodzinach, w których rodzice cierpią z powodu depresji, nerwicy i innych chorób psychicznych. Jak wygląda ich rzeczywistość?
„Gdy rodzic przewlekle choruje, karuzela rodzinna zostaje zachwiana. Wszystko zaczyna się kręcić wokół chorego. Czy wziął leki, czy zrobił badania, jak się dziś czuje” – twierdzi psycholog Jolanta Zmarzlik, specjalistka do spraw przeciwdziałania przemocy w rodzinie i ochrony dzieci przed krzywdzeniem, biegła sądowa. Niestety 2 miliony polskich dzieci wychowuje się w rodzinach, w których rodzice cierpią z powodu chorób psychicznych. Czy w takich domach dba się o zaspokajanie ich potrzeb?
Odwrócona hierarchia potrzeb
W normalnym, zdrowym domu rodzice troszczą się o dzieci i starają się zaspokajać ich potrzeby. Dzięki temu mają one szansę na prawidłowy rozwój i szczęśliwe dzieciństwo. W rodzinie dysfunkcyjnej potrzeby dziecka zdecydowanie nie są na pierwszym miejscu. Jest ono zaniedbywane, a w dodatku musi wykazywać się większą dojrzałością niż rówieśnicy. Często to właśnie dziecko dba o atmosferę w domu i to ono staje niejako w roli dorosłego. Brakuje mu należytej uwagi rodzica, pomocy w lekcjach, dbania o jego zdrowie, bezpieczeństwo, rozwój, samopoczucie.
Choroba psychiczna rodzica jest niezwykle obciążająca dla dziecka. „Jest uczone, że musi chodzić na paluszkach, żeby nie denerwować mamusi, gdy ta jest smutna. Albo jest od małego uczulane, żeby chować w domu noże, paski i sznurki, żeby tata nie odebrał sobie życia. Dziecko uczy się rozpoznawać najdrobniejszą zmianę humorów, bo może rodzic znów wybuchnie agresją i trzeba będzie uciekać lub się chować” – wyjaśnia psycholog.
Zobacz też: Dzieci w Polsce nie mają szczęśliwego dzieciństwa!
Dzieci nie rozumieją zachowania rodziców
Kilkuletnie dzieci nie wiedzą, co oznacza choroba psychiczna rodzica, często nawet nie mają świadomości jej istnienia. Z drugiej strony nie rozumieją, dlaczego opiekunowie są oschli, agresywni lub dziwnie się zachowują. Jolanta Zmarzlik mówi, że „w takiej sytuacji nie ma dobrych rozwiązań. No bo co powiedzieć kilkulatkowi? Żeby się nie bał agresywnego ojca albo nie próbował przytulać się do mamy? Że nie może czuć strachu, żalu, złości, tylko dlatego że rodzic jest chory? Przecież to jego emocje, do których ma prawo”.
Choroby psychicznej nie widać
Cierpiący z powodu depresji, schizofrenii czy nerwicy rodzic wyglądem niczym nie różni się od zdrowych ludzi. Nie ma kataru, kaszlu czy złamanej nogi, dlatego dziecku bardzo trudno jest pojąć, że jest chory. A jednak cierpi zarówno on, jak i dziecko i oboje każdego dnia próbują po prostu przetrwać.
Pogarszają się relacje, finanse. Chory skupia wszystkie swoje siły na ratowanie siebie. Czasu, pieniędzy i sił na zaspokajanie potrzeb dziecka zwyczajnie już nie starcza. Przykre, że rzeczywistość dwóch miliona dzieci w Polsce musi tak wyglądać. A przecież ani one, ani ich rodzice nie są winni tego, że dotknęła ich choroba.
Dostęp do specjalistów powinien być łatwiejszy
Choroby psychiczne wciąż są stygmatyzowane. Dzieci nawet jeśli wiedzą, że rodzice chorują, starają się to ukrywać w obawie przed szykanami od kolegów. Rodzice też nie mają łatwo, ponieważ często w chorobie są zostawieni sami sobie. Terminy do psychiatrów i psychoterapeutów są bardzo odległe nawet w dużych miastach, a w małych miejscowościach właściwie nie ma specjalistów.
Gdyby dostęp do pomocy lekarzy zajmujących się zdrowiem psychicznym był łatwiejszy, chorzy mogliby szybciej wracać do zdrowia, a to z kolei miałoby ogromny wpływ na ich dzieci. Tylko dobrze zaopiekowany dorosły cierpiący na chorobę psychiczną może odmienić los dziecka i dobrze się nim zajmować. Jednak do tego potrzeba powszechnej i szerokiej pomocy, której w naszym kraju wciąż brakuje.
Źródło: wprost.pl
Zobacz też:
- Co piąte dziecko w Polsce ma problemy z psychiką. Powołano specjalny zespół
- 7 doświadczeń przed 3 urodzinami, które źle wpływają na psychikę dziecka
- Jak rozpoznać depresję? [TEST]