Dzieci i rodzice mokli na deszczu w długich kolejkach do przedszkoli
Niektórzy rodzice wraz z dziećmi zmuszeni byli stać przed wejściem do przedszkola w długiej kolejce. Wszystko przez obostrzenia związane z koronawirusem i bałagan w części placówek.
Żeby dziecko weszło do przedszkola, rodzice musieli dostarczyć do placówki nie swoją pociechę, ale i odpowiednie dokumenty, które część rodziców otrzymała dopiero wczoraj w nocy. Ci, którzy nie przyszli z wypełnionymi formularzami, choć mogli to zrobić wcześniej online, musieli wypełniać je na miejscu. Ponieważ dzieci wpuszczane na teren przedszkola są pojedynczo i po zmierzeniu temperatury ciała, a rodzice w ogóle wstępu do placówki nie mają, przy wejściach tworzyły się długie kolejki oczekujących. Rodzice i dzieci mokły na deszczu czasami blisko godzinę. Tak było w wielu miastach Polski.
W przedszkolach jak w szkołach
Podobnie jak dyrektorzy szkół, tak i szefowie przedszkoli, zostali obarczeni przez rządzących obowiązkiem zapewnienia dzieciom bezpieczeństwa. Próba realizacji tego zadania zaowocowała dzisiaj kolejkami przed przedszkolami. Rodzice nie kryli oburzenia i zdziwienia. Wielu z nich spóźniło się dzisiaj do pracy. Podobnie było przy odbieraniu dzieci: - Stoję w kolejce po córkę od 30 minut, a przede mną nadal siedem osób - relacjonowała nam na bieżąco mama trzylatki.
Od jutra będzie lepiej?
Pierwszy dzień w przedszkolu okazał się dla dzieci i rodziców trudny. Jest jednak szansa, że od jutra będzie lepiej, a to dlatego, że tylko dzisiaj przedszkola musiały zebrać wszystkie deklaracje, oświadczenia i zgody, które umożliwią im podjęcie opieki nad dziećmi. Od 2 września procedura zostanie ograniczona do pomiaru temperatury u dziecka – do środka wejdą tylko dzieci z temperaturą poniżej 37 stopni i bez objawów infekcji dróg oddechowych.
Dyrektorzy przedszkoli liczą na współpracę z rodzicami, od których oczekują, że placówka będzie od razu informowana o tym, jeśli ktoś z członków rodziny dziecka trafi na kwarantannę lub będzie miał kontakt z osobą zakażoną koronawirusem. Od tego zależy, czy i jak sprawnie uda się zapobiec wybuchowi ognisk zakażeń w przedszkolach.
Źródło: onet.pl
Sprawdź też:
- „Szkoły nie zarażają’’ grzmi minister Piontkowski
- Radni nie chcą, żeby żłobek nazywał się „Tęczowy zakątek’’
- Dlaczego Bardowska nie chce puścić syna do przedszkola?