Reklama

Rząd chce przed sprawą rozwodową wytłumaczyć rodzicom, jakie są konsekwencje ich decyzji, może nawet próbować ich od tego odwieść – wielkie halo. Zastanówcie się: w czasach waszego dzieciństwa, jak często słyszałyście, że rodzice waszych koleżanek się rozwodzą? A może wasi rodzice, wujkowie, znajomi waszych rodziców? No właśnie. Dziś co chwila słyszy się o kolejnym małżeństwie, które poniosło klęskę. Bo to klęska – dorosłych, którzy nie są w stanie dojść do porozumienia. Ale to przede wszystkim klęska dla dziecka, które zostanie pozbawione ojca – bo tak to zazwyczaj u nas wygląda.

Reklama

Czytaj też: Uzyskanie rozwodu będzie trudniejsze: rząd chce „umacniać więzi między rodzicami i dziećmi oraz między małżonkami”

Rozwód to porażka rodziców

Mam dwoje dzieci – Antek chodzi do czwartej klasy, Klara poszła w tym roku do zerówki. Jestem przerażona, kiedy widzę, ile rodziców kolegów czy koleżanek moich dzieci się rozstaje. Istna plaga! Zresztą, nie muszę daleko szukać. Moja dobra znajoma, przyjaciółka, rozwiodła się po czterech latach – jej synek miał zaledwie roczek. Mój brat cioteczny – po siedmiu. Mimo pięciolatki w domu. Ja widzę, jak te rozwody wpływają na dzieci. Z wesołych, ciekawych światach, miłych, serdecznych dzieciaków stają się rozkapryszone, wiecznie niezadowolone, roszczeniowe.

Może gdyby w domu był ojciec, zachowywałyby się inaczej – a tak wchodzą matkom na głowę. To po prostu widać, po tych dzieciach, że im miłości ojca brakuje. I co z tego, że widzą się raz na dwa tygodnie czy raz na miesiąc, że na urodziny tata da fajny prezent. On jest potrzebny na co dzień! Żeby te dzieci miały wzorzec, żeby wiedziały, jak wygląda prawdziwa, pełna, szczęśliwa rodzina.

Dostaję białej gorączki, kiedy o tym myślę: co ci ludzie mają w głowach? Że mogą zrobić sobie dziecko, a potem zniszczyć mu życie? Że mogą mu pokazać, jak wygląda rodzina, a potem to wszystko odebrać? Jesteś dorosły, masz dziecko – nieś swój krzyż. Skoro sypie się twój związek – napraw go, postaraj się, porozmawiaj. Nikt ci nie powiedział, że małżeństwo to nie droga usłana różami? Oczywiście, że jest ciężko, że są kłótnie. Ale skoro przysięgaliśmy przed Bogiem, że będziemy razem w zdrowiu i chorobie, musimy dotrzymać tej przysięgi!

Może jak rząd się w końcu za tych ludzi weźmie, to ktoś im pomoże. Pokaże, że rozwód to OSTATECZNOŚĆ – bo rozumiem, jak jest bieda, alkohol, bicie – wtedy trzeba odejść, bo dziecko jest najważniejsze. Dla dobra dziecka i swojego trzeba odejść od tyrana. Ale dziecko zawsze powinno być najważniejsze – również wtedy, kiedy tego bicia nie ma, ale są kłótnie. Jest zdrada. Zdradę można wybaczyć. Pogodzić się można, spróbować. Nawet iść na terapię dla par – teraz to takie popularne. Postarać się. Bo skoro powiedziało się A, trzeba powiedzieć B. I żyć razem, na dobre i na złe.

Beata, 34 lata

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama