Czy powinniśmy ustępować małym dzieciom miejsca siedzące w autobusie? Mam na myśli dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, dojeżdżające do przedszkoli i szkół. Wśród moich znajomych są różne zdania na ten temat. Część uważa, że nie ma takiej potrzeby – "dzieci mają sporo sił, mogą stać", "jeszcze się nasiedzą". Część – w tym i ja – uważa, że taki mały człowiek, zwłaszcza w zatłoczonej komunikacji miejskiej, jest w znacznie gorszej sytuacji niż pozostali współpasażerowie. Dlaczego?

Reklama

"Takie dzieci nie powinny jeździć porannym autobusem"

Ta sytuacja miała miejsce w autobusie w godzinach największego szczytu. Do zatłoczonego autobusu wsiadł mężczyzna z przedszkolakiem (na oko trzylatkiem). Po kilku minutach jazdy, dziecko zgrzane (rodzic nie miał go jak rozebrać), ginące w morzu ludzkich nóg i znieczulicy współpasażerów, którzy wygodnie siedzieli obok, rozpłakało się. Tata próbował go uspokoić, mówić do niego czule, ale to nie pomagało. Przytulić malucha nie mógł, wysiąść z autobusu też nie. Dziecko płakało, a siedząca obok Pani, komentowała głośno, że z takimi dziećmi nie powinno się jeździć porannymi autobusami, że rodzice powinni siedzieć z nimi w domu. Później jeszcze dodała coś o głupich rodzicach małych dzieci, rozciągając swój wywód również na weekendowe spacery po supermarketach itp.
Oczywiście nie przyszło jej do głowy, aby ustąpić dziecku miejsca lub wziąć je na kolana. Nie przyszło jej do głowy, że rodzic małego przedszkolaka musi jechać do pracy, a jeszcze wcześniej odwieźć dziecko do przedszkola, więc jazda porannym autobusem to nie wybór, tylko konieczność.
Ona odczuwała dyskomfort z powodu płaczu malca, manifestując głośno swoje niezadowolenie, nie myśląc o tym, że ten maluch w tej chwili robi dokładnie to samo - manifestuje swój dyskomfort, ale bez komentarza o "głupich babach".

Podróż autobusem oczami małego dziecka

Takie maluchy z racji swojego wzrostu są w bardzo niekomfortowej sytuacji. Ich głowy są mniej więcej na wysokości pupy dorosłego współpasażera, a w tłumie wdzierającym się do autobusu, są kompletnie niewidoczne. Mogą zostać stratowane, mogą mdleć z braku powietrza, mogą się po prostu bać.
W przeciwieństwie do osób dorosłych zwykle nie potrafią, nie mają siły walczyć z tłumem. Czy ktoś z was kiedykolwiek z ust dziecka usłyszał: proszę się nie pchać, nie mam czym oddychać? Raczej nie. Za to bardzo często słyszę z ust dorosłych: proszę się przesunąć, tam przecież jest jeszcze miejsce. Otóż nie ma, bo stoją tam dzieci, których w tym tłumie po prostu nie widać.
A gdy nie ma tłumu? W porannych korkach, gdy kierowca autobusu często hamuje, trudno utrzymać równowagę osobie dorosłej, nie mówiąc już o małych dzieciach. Widziałam jak siedmiolatka przeleciała przez cały autobus, gdy ten zahamował. Próbowała się zatrzymać, chwytając się po drodze rąk współpasażerów, uchwytów. Bezskutecznie. Ciężki plecak szkolny skutecznie to utrudniał – zatrzymała się dopiero na kabinie kierowcy autobusu. Na szczęście fizycznie nic jej się nie stało, ale była bardzo przestraszona.

Komu należy ustąpić siedzące miejsce?

Uważam, że małym dzieciom należy ustępować miejsca siedzące w autobusie, podobnie jak kobietom w ciąży, osobom niepełnosprawnym bez względu na wiek. Ustępuję miejsca nawet ludziom w pełni sił, ale obwieszonym siatami z zakupami, bo wiem, że w przypadku nagłego zatrzymania autobusu czy tramwaju nie będą mieli możliwości zachowania równowagi. Ustępuję miejsca nastolatkom, gdy widzę, że źle się czują, bo gorszy dzień może mieć każdy z nas.
Nie komentuję, nie oceniam, nie zastanawiam się, dlaczego ta osoba znalazła się akurat w tym autobusie, którym jadę. Wychodzę z założenia, że nikt z nas nie korzysta z komunikacji miejskiej dla przyjemności, ale z konieczności.
Starajmy się być dla siebie mili. Tak po prostu. Może za jakiś czas ten mały człowiek (później już nastolatek) też ustąpi nam miejsca.

Zobacz także:

Zobacz także
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama