Gdyby rodziny regularnie chodziły do kościoła, dzieci nie miałyby żadnych problemów – twierdzą decydenci i… zamykają kolejne poradnie dla dzieci
Gdy zapowiadano powstanie środowiskowych centrów wsparcia dla dzieci i młodzieży leczących się psychiatrycznie, wydawało się, że w psychiatrii dziecięcej wreszcie wydarzy się coś dobrego. Tak się nie stało. Dlaczego?
O stanie polskiej psychiatrii dziecięcej na antenie TOK FM mówił Rafał Szymański, autor wykładu „Depresja to porywacz naszych dzieci”, a prywatnie ojciec dziecka leczącego się psychiatrycznie. Jego obserwacje nie napawają optymizmem: reforma psychiatrii dziecięcej się nie udała.
Przekonania i pozorne działania
Rafał Szymański twierdzi, że środowiskowe centra wsparcia dla dzieci i młodzieży leczących się psychiatrycznie były dobrym pomysłem, niestety większość powstała na Mazowszu, nie ma więc mowy o tym, aby specjaliści mogli faktycznie działać np. w środowisku dziecka mieszkającego kilkaset kilometrów od takiego ośrodka. W dodatku centra te zostały pozostawione same sobie, a za stawkę, jaką zakontraktował NFZ, trudno znaleźć specjalistów, których i tak już brakuje. To sprawia, że nie wyrabiają liczby godzin, która pozwoliłaby im się utrzymać, są więc na granicy zamknięcia. Tymczasem z mapy psychiatrii dziecięcej znikają kolejne oddziały – 3 września przestał działać całodobowy oddział psychiatrii dziecięcej w Konstancinie.
Drugi powód to przekonania, jakimi kierują się decydenci w NFZ. Według Szymańskiego „z powodów ideologicznych uważają, że nie byłoby tych problemów, gdyby polska rodzina składała się z kobiety i mężczyzny chodzących do kościoła. I to nie tak raz w tygodniu, tylko częściej”.
Słowa, za którymi nie idzie działanie
Szymański podkreślił też, że rządzący chętnie składają deklaracje, ale później brakuje konkretnego działania. Tak było, gdy rząd puścił w świat hasło „Psycholog w każdej szkole”, ale szybciutko wycofał się z finansowania tego programu. „Psychologów więc nie ma w szkołach, gdyż gmin na to nie stać, bo są dorzynane finansowo przez rząd. W dodatku gminy mają znaleźć psychologa za 2580 zł miesięcznie, co graniczy z cudem. Bo kto chce za tyle pracować?”, tłumaczył Szymański.
Ile dzieci musi jeszcze odebrać sobie życie, aby systemowa służba zdrowia na poważnie zajęła się organizowaniem wsparcia dla najmłodszych Polaków?
Źródło: audycje.tokfm.pl
Piszemy też o: