Po publikacji na naszym profilu na Facebooku tekstu o prezentach na komunię napisała do nas Marta, matka chrzestna chłopca, który w tym roku przystąpi do sakramentu Pierwszej Komunii Świętej. Marta ma dość zasady „zastaw się, a postaw się”, którą co roku kieruje się tak wiele rodzin. Choć stać ją na to, by sprawić chrześniakowi okazały prezent, nie ma zamiaru się wykosztowywać. W końcu komunia to duchowe wydarzenie, nie targowisko próżności.

Reklama

Jeśli chcecie podzielić się z nami swoimi przemyśleniami, piszcie na adres: redakcja@mamotoja.pl.

„9-latek nie potrzebuje drogich prezentów. Nie o to chodzi w komunii”

„Mój chrześniak idzie w tym roku do komunii. To jedno z tych dzieci, które mają wszystko. Dosłownie: WSZYSTKO. Ma drogi smartfon (chyba nawet lepszy niż jego rodzice), komputer, konsolę, elektryczną hulajnogę. Na Boże Narodzenie dostał drona. Rozumiecie? Dron dla 9-letniego dziecka, które ledwo opanowało tabliczkę mnożenia! Kacper jest jedynakiem, jego rodzice prowadzą własne biznesy, kasy im nie brakuje – robią wszystko, żeby zapewnić mu jak najlepsze dzieciństwo… Ja sama mam własną firmę, nie mam dzieci, mój partner również nieźle zarabia. Żyje nam się naprawdę dobrze i stać mnie na to, żeby kupić chrześniakowi drogi prezent. Nawet drugiego drona. Ale tego nie zrobię, przecież nie zwariowałam!

Czytaj także: „Mój syn podliczył koperty z komunii i WPADŁ W SZAŁ. Chciałam zapaść się pod ziemię! Gdzie popełniłam błąd?!” [LIST DO REDAKCJI]

Moi rodzice uczyli mnie i siostrę, że pieniądze nie rosną na drzewach. Że na każdą złotówkę trzeba ciężko zapracować, dlatego, zanim ją wydamy, powinnyśmy się dwa razy zastanowić. Pamiętam moją komunię i prezenty – od dziadków dostałam ilustrowaną Biblię z dedykacją (mam ją do dzisiaj!), od chrzestnych zestaw biżuterii – złote kolczyki i wisiorek. Od rodziców wieżę stereo (to było moje ogromne marzenie!) i różaniec. Do tego stos bombonierek, kart okolicznościowych. Może jakaś ciotka włożyła do koperty 20 zł.

Zobacz także

Kiedy przeczytałam o chłopcu, który wściekł się, bo dostał za mało prezentów, od razu pomyślałam o moim chrześniaku. To pewnie ten sam typ dzieciaka – wychowany tak, jakby wszystko mu się należało. Nie dziwię się, że jego mama zastanawiała się, gdzie popełniła błąd. Dlatego też postanowiłam, że choć jestem chrzestną i kocham Kacpra nad życie, na komunię dostanie ode mnie pamiątkowy medalik, książkę i 100 zł do koperty. W bombonierki bawić się nie będę.

Uprzedziłam już nawet siostrę, że ode mnie Kacper żadnego skutera czy quada nie dostanie. Wiem, że to w dzisiejszych czasach rzadkość, że rodzice, dziadkowie, chrzestni czasem wypruwają sobie żyły, zapożyczają się, żeby urządzić dziecku niezapomnianą komunię. Ale komunia to przecież nie prezenty. Nie jestem specjalnie praktykująca, ale w Boga wierzę. I uważam, że jeśli już ktoś decyduje się posłać dziecko do komunii, to powinien to zrobić dla samego sakramentu. Nie dla wypchanych kopert i prezentów.

Dzisiejsze dzieci i młodzież naprawdę mogą wyrosnąć na fajnych, mądrych, zaradnych ludzi. Tylko to my musimy im pokazać, co jest najważniejsze. Jeśli Kacper urządzi scenę, po prostu mu wytłumaczę to, co mnie tłumaczył mój tato: że pieniądze na drzewach nie rosną. A tej stówki ode mnie wydawać nie musi – niech to będą jego pierwsze oszczędności.

Wiem, że teraz dużo osób ma ten sam problem z prezentem. Nie słuchajcie tych, co Wam mówią, żeby dać tyle, na ile Was stać! Dajcie tyle, ile uważacie, że powinno dostać 9-letnie dziecko przystępujące do sakramentu Pierwszej Komunii Świętej”.

Co myślicie o takim podejściu? Zgadzacie się?

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama