Jestem w 17. tygodniu ciąży, którą źle znoszę od początku. Jestem kompletnie wyzuta z sił, wymiotuję, okropnie bolą mnie nogi i plecy. Do tego mam w domu 2-latka, który jest wulkanem energii. Ciężko mi ogarnąć cały dom, ugotować i posprzątać, zanim mąż wróci z pracy.

Reklama

Cały dom na mojej głowie, a ja ledwo stoję na nogach

Zebrałam się ostatnio i umyłam podłogę w kuchni i salonie. Szorowałam na kolanach, chociaż trochę bolało mnie w krzyżu. Kacperek skakał w kółko i krzyczał, głowa mi pękała. Resztką sił ugotowałam dla niego gar zupy pomidorowej i upiekłam mięso. Potem poszliśmy do marketu i kupiłam zapas pierogów i naleśników na kolejne dni. Czy to coś złego, że chciałam mieć na trochę spokój z gotowaniem?

Mąż się bardzo zdenerwował, powiedział, że pierogi to mogę psom rzucić, bo on się tym nie naje. Na umytą podłogę tylko głową pokiwał. W ogóle przy każdej okazji mi dogryza, pod nosem cedzi jakieś komentarze, a to, że blat w kuchni brudny, a to, że pranie niezrobione. Przychodzi do domu, rzuca okiem na bałagan i od razu zły. Nazwał mnie najgorszym leniem. Już nie mam do niego siły, co mogę zrobić, żeby zrozumiał, że w ciąży jestem słaba i potrzebuję poleżeć?

Jeszcze do tego trzeba ogarnąć Kacperka, to takie żywe dziecko, ciągle biega i chce się bawić, a dla mnie to nieziemski wysiłek. Staram się z nim wychodzić na krótkie spacery, żeby polatał, w domu układamy puzzle, bawimy się klockami. Mąż za to twierdzi, że on po pracy nie może się jeszcze dzieckiem zajmować. Bo jak on wraca, to Kacperek powinien być już wybawiony, umyty i gotowy do spania.

Czy to moja wina, za mało robię w domu? Co to będzie, jak urodzę?

Zobacz także

Sylwia

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama