W Ukrainie prawo dopuszcza możliwość aborcji do 12. tygodnia ciąży bez podawania powodu, a w aptekach można legalnie kupić tabletki wczesnoporonne. Ukrainki uciekające przed wojną nie mają w Polsce zapewnionych takich praw.

Reklama

Dlatego już kilka dni po wybuchu wojny w Ukrainie na terenach przygranicznych aktywistki z Aborcyjnego Dream Teamu (ATD) rozdawały ulotki informujące o tym, jak można otrzymać leki i w bezpieczny sposób dokonać aborcji. „Część z nich [kobiet – red.] zaszło w ciążę, nie spodziewając się tego, że zacznie się wojna i właśnie pod wpływem wojny, ucieczki z domu, wywrócenia ich życia do góry nogami, chcą teraz tę ciążę przerwać. Nie wolno zapominać też o tym, że wraz z konfliktem zbrojnym przemoc wobec kobiet wzrasta. Pokazała to wojna na Bałkanach, gdzie 60 tys. kobiet padło ofiarą gwałtu wojennego” – tłumaczy Interii Natalia Broniarczyk z ADT

Aborcja to zbrodnia?

Innego zdania jest Kaja Godek. Fundacja „Życie i Rodzina” zajmująca się ochroną życia dzieci nienarodzonych rozpoczęła masowe rozdawanie broszur informujących, że „Polska chroni życie dziecka, które nosi Pani pod sercem”, a „aborcja to zabójstwo i najgorsza zbrodnia”. Na ulotce znajduje się drastyczne zdjęcie rozczłonkowanego płodu oraz cytat Matki Teresy z Kalkuty: „Największym zagrożeniem dla pokoju jest aborcja”.

Kaja Godek wymijająco odpowiedziała na pytanie, czy ona lub jej fundacja zajmują się pomocą rodzinom, które uciekły z terenów objętych wojną.


Źródło: wydarzenia.interia.pl

Zobacz także

Piszemy także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama