Koszmar w domu dziecka: bicie, wyzwiska, zabieranie pieniędzy
Dzieci cierpiały, ale nikt im nie pomógł. Wychowawcy bali się i przymykali oczy na przemoc i upokorzenia. Główną oskarżoną jest dyrektorka domu dziecka w Kłodzku, która miała się dopuszczać bulwersujących czynów.
Byli wychowankowie domu dziecka w Kłodzku opublikowali w sieci list: zaapelowali, aby wreszcie skończyć z koszmarem, który rozgrywa się w placówce od lat. Przyszedł czas, kiedy chcą zostać wysłuchani.
Horror w domu dziecka: „Dyrektorka była zimną kobietą”
O skandalicznym traktowaniu dzieci z sierocińca opowiedzieli też niektórzy byli pracownicy i wychowawcy. Do mówienia skłoniła ich skarga złożona do starostwa przez jedną z pracownic – kobieta zgłosiła nadużycia finansowe, do których miało dochodzić w domu dziecka w Kłodzku. Sprawę nagłośniła telewizja TVN w programie „Uwaga!”.
Co przeżywały dzieci w ośrodku? Byli wychowankowie twierdzą, że zabierano im prezenty, ubrania i pieniądze z kieszonkowego. Nieustannie ich upokarzano, a nawet bito. Główną sprawczynią tego cierpienia miała być dyrektorka, Monika Ś.
„Była zimną kobietą. Zawsze patrzyła na nas z góry. Nigdy nie miałam takiego poczucia, że mogę przyjść i z nią porozmawiać. Wszystko było załatwiane krzykiem”, „Lata spędzone w tym domu dziecka były ogromną traumą. Na samą myśl, że teraz są tam dzieci, które muszą przejść to samo… Nie mogę sobie tego poukładać w głowie” – opowiadały ze łzami w oczach byłe wychowanki.
„Byłam świadkiem, jak ubliżała dzieciom. Mówiła: 'jesteś nikim', 'nigdy nic nie osiągniesz', 'jesteś zerem'. Na pewno to nie jest dom, nigdy bym go tak nie nazwała” – mówi z kolei pani Marta, była wychowawczyni w ośrodku.
Przemoc miała być w ośrodku na porządku dziennym.
„Byłam bita. Zaczęłam uciekać z domu dziecka. Nie było mnie tam tydzień, kiedy wróciłam, dostałam od pani Moniki po du…, zostałam wyszarpana za uszy” – wyznała dorosła już dziś kobieta, była wychowanka.
Do zadawania cierpienia maluchom zachęcano i nakłaniano nawet... inne, starsze dzieci.
„Byłam świadkiem sytuacji, w której dzieci źle się zachowywały. Wychowawca po prostu zawołał starszą grupę chłopców, żeby zajęli się 'gówniarzem'. Starszaki zamknęli się z dzieciakiem w pokoju, słychać było tłuczenie, krzyki, płacz. Po chwili chłopcy dumnie wyszli i mówią: 'Już jest porządek, będzie grzeczny'” – relacjonowała kobieta, która odbywała w ośrodku praktyki studenckie.
Niektórym dzieciom w domu dziecka miano też podawać silne leki psychotropowe, na uspokojenie. Brat jednej z byłych wychowanek trafił po nich do szpitala w ciężkim stanie.
„Doszło do zatrucia organizmu. (...) Rozpoznanie było w kierunku toksycznego działania leku Neurotop, czyli gorączka, wysypka, zapalenie wątroby” – powiedziała siostra chłopca.
Dyrektorka domu dziecka w Kłodzku odpiera wszystkie zarzuty, także ten, jakoby miała nadużywać alkoholu w pracy. Kobieta twierdzi, że zawsze była bez reszty oddana dzieciom, a w ośrodku nigdy nie dochodziło do żadnych form przemocy.
Na razie dyrektorka domu dziecka została odwołana ze stanowiska. Zarzuty fizycznego i psychicznego znęcania się nad wychowankami w placówce bada prokuratura.
Źródło: Uwaga! TVN
Piszemy też o: