Ciąża to piękny, ale i niezwykle stresujący czas. Każde badanie, jakie wykonuje przyszła mama, może wzbudzać niepokój, a pozytywny wynik daje poczucie olbrzymiej ulgi. Często spiętej mamie może pomóc postawa lekarza. Tym razem jednak coś nie wyszło. Kobieta po wizycie złożyła skargę, a specjalista twierdzi, że nie zrobił nic złego.

Reklama

Niewinny żart?

Pani Kamila Drozdowska z Niedarzyna jest w 6. miesiącu ciąży. Gdy w środku nocy poczuła silne skurcze i ból brzucha przestraszyła się. Kobieta wraz z narzeczonym pojechała do szpitala. Lekarz z Bytowa (woj. pomorskie) miał podczas badania USG oświadczyć, że płód w jej brzuchu jest obumarły. Po chwili miał dodać, że był to żart. Następnie miał włączyć głośnik, by kobieta usłyszała bicie serca maluszka. Ciężarna z oddziału wypisała się na własną odpowiedzialność, gdyż nie miała zaufania do lekarza i całego oddziału. Zapewnia, że także nie zamierza rodzić w tej placówce.

Sprawa została nagłośniona przez media społecznościowe. Na zdarzenie zareagował Leszek Waszkiewicz, starosta bytowski: "Każdemu z Państwa przysługuje prawo do skargi na personel Szpitala w Bytowie złożonej bezpośrednio do prezesa. Proszę zatem o korzystanie ze swoich uprawnień i składanie takowych skarg. Każda z nich zostanie wnikliwe rozpatrzona na podstawie dokumentacji medycznej, którą szpital dysponuje, monitoringów, czy rozmów z personelem". Kobieta złożyła już skargę.

Szpital zajął stanowisko

Jak poinformowała MamoToJa.pl Ewa Czechowska, rzecznik Szpitala Powiatu Bytowskiego, przeprowadzono już postępowanie wyjaśniające, w trakcie którego zbadano dokumentację medyczną oraz przesłuchano pracowników szpitala, którzy obsługiwali tę pacjentkę. Według władz placówki, zebrany materiał przeczy faktom opisanym w skardze. Z dokumentacji medycznej wynika, że pacjentka od początku wizyty zarówno położnym, jak i lekarzowi deklarowała, że nie planuje pozostać w szpitalu. Ustalono też, że pacjentka odczuwała bóle przed przyjściem do szpitala, a nie w trakcie pobytu jak to opisano w skardze. Szpital także poinformował nas, że przeprowadzone badania wykazały prawidłową pracę serca dziecka i taką informację przekazano przyszłej mamie. Po ostatecznej deklaracji o opuszczeniu szpitala – wbrew zaleceniom lekarza, pacjentce zapisano leki i zalecono wizytę kontrolną u lekarza prowadzącego. Jak twierdzą przedstawiciele szpitala, z dokumentacji medycznej wynika, że badanie zostało przeprowadzone profesjonalnie, z najwyższą starannością oraz dbałością o zdrowie pacjentki i dziecka.

Zarząd Spółki zapewnia również, że lekarz badający pacjentkę to osoba o wysokiej kulturze osobistej, ciesząca się uznaniem pacjentek i współpracowników. Dotychczas nie było żadnych skarg dotyczących sposobu odnoszenia się tego lekarza do pacjentek. Sam lekarz stanowczo i konsekwentnie zaprzecza, że wypowiedział przypisane mu słowa.

Zobacz także

Profesjonalizm + empatia

Zdecydowanie coś poszło nie tak podczas tej wizyty. I choć tak być nie musi, to niestety przyszłe mamy często spotykają się z bardzo nieprzyjemnymi odzywkami ze strony lekarzy - specjalistów, na których polegają i którym ufają. Sama słyszałam od bliskich mi kobiet dwie nieprzyjemne historie. Jedna usłyszała, że ma przegrodę macicy. Zabrzmiało to, jak wyrok. Lekarz robiący USG beztrosko dodał, że pewnie nigdy nie będzie mieć dzieci. Zdenerwowana kobieta chciała się dowiedzieć czegoś więcej, ale lekarz uznał, że nie jest od stawiania diagnozy, tylko od badania USG, a w sumie i jak teraz nie planuje dziecka, to po co będzie się przejmować. Forma była bardzo nieprzyjemna. Dziewczyna przepłakała wiele nocy, ale na szczęście lekarz był w olbrzymim błędzie i kilka lat później bez problemu zaszła w ciążę i urodziła zdrową córeczkę.

W innym przypadku ciężarna na pierwszym obowiązkowym USG usłyszała, że dziecku nic nie jest, ale "żeby się nie cieszyła, bo jeszcze może się okazać, że dziecko urodzi się ciężko chore". Były łzy. Na szczęście i w tym przypadku malec urodził się zdrowy. I nie chodzi tu o okłamywanie pacjenta czy czarowanie, ale o zwykłą empatię i odpowiedni dobór słów. Każda przyszła mama powinna być świadoma zagrożeń, ale nie oznacza to, że można ją traktować obcesowo. Ani zmęczenie, ani rutyna nie tłumaczą takiego zachowania! Sama usłyszałam 4 tygodnie przed terminem porodu, że coś może być nie tak z dzieckiem. Jednak lekarz starał się mnie uspokoić. Tłumaczył, żeby nie martwić się na zapas i że zrobimy dodatkowe badania. Ciężarne są przewrażliwione? Najpewniej tak! W końcu chodzi o zdrowie i życie ich dzieci. Urodziłam piękną i zdrową córeczkę i jestem niezwykle wdzięczna, że mój lekarz wykazał się takim taktem. Starał się przedstawić fakty, ale tak, by mnie dodatkowo nie straszyć. Naprawdę można podejść do ciężarnej po ludzku, a jeśli nie, to może ktoś minął się z powołaniem... Pamiętajcie, że jeśli macie wątpliwości co do zachowania lekarza, możecie zawsze złożyć skargę do jego przełożonych.

A jaki był lekarz, który prowadził waszą ciążę? Podzielcie się w komentarzach.

Źródło: Głos Pomorza, RadioZet

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama