Reklama

Jesteśmy serwisem dla rodziców. Codziennie wspieramy was w wychowywaniu dzieci, w ich pielęgnacji, żywieniu, dbaniu o ich zdrowie. Towarzyszymy wam w trakcie ciąży, pomagamy przygotować się do porodu. Jesteśmy z wami w trudnych chwilach i leży nam na sercu dobro waszych dzieci i was, rodziców. Nie zawsze się zgadzamy z tym, co piszecie w komentarzach pod naszymi artykułami i wy nie zawsze zgadzacie się z tym, co piszemy my. To naturalne – ilu rodziców, tyle dróg i wyborów.

Reklama

Jest jednak coś, co jest dla nas wszystkich święte, bez względu na różnice między nami. Dobro dziecka. Jego prawa. Szacunek, który mu się należy. W tym świetle elaborat Łukasza Warzechy, publicysty tygodnika "Do Rzeczy" i Polskiego Radia 24, opublikowany w TVP Tygodniku, aż prosi się o zabranie głosu i głośny sprzeciw. Protestuje Komitet Ochrony Praw Dziecka, zabrała głos Agnieszka Stein, do dyskusji włącza się coraz więcej osób.

A ja myślę sobie, że najlepiej byłoby nie napisać na ten temat nic. Przemilczeć, skoro przegapić się nie udało. Uznać, że tego kuriozalnego tekstu nie ma, że ludzie, którym daje się przestrzeń do wyrażania swoich poglądów, nie piszą takich bredni. Nie komentować, nie puszczać w świat, nie szerzyć złego słowa. Dlaczego? Boję się, że na 100 osób, które przeczytają o tym, że wychowanie dziecka wymaga przemocy, znajdzie się 40 (47,6 proc. Polaków popiera bicie dzieci, jak wynika z sondażu SW Research dla rp.pl), które znajdą w tych słowach potwierdzenie dla tego, co w ich duszach gra. Przyzwolenie. Zapali im się światełko w głowach: mądry człowiek, w mediach się wypowiada, musi wiedzieć, co mówi.

Problem z tego typu opiniami jest taki, że chce się zawołać głośno: "Serio?! Nie zgadzam się!" A w ten sposób wspieramy osoby, które je głoszą, dajemy im rozgłos, 5 minut chwały, uwagę. Jeśli ktoś, tak jak Łukasz Warzecha, pisze, że urząd Rzecznika Praw Dziecka jest zbędny i jak najszybciej powinien zostać zlikwidowany, a stosowanie klapsów jest przejawem zdrowego rozsądku, musi być naprawdę głęboko przekonany do swoich racji.

Dla Warzechy porównywanie klapsa do bicia dziecka jest manipulacją. Jakakolwiek próba dyskusji jest z góry skazana na porażkę. Pan Warzecha zagada, zakrzyczy i "zaklapsuje" każdego człowieka o innych poglądach. W najlepszym wypadku nazwie go "lewakiem", w najbardziej prawdopodobnym scenariuszu zaleje falą słów (i doda "lewaka", oczywiście!). Pan Warzecha, jak na publicystę przystało, lubi słowa, szczególnie własne. Jest erudytą, może perorować bez końca.

Dlaczego jednak skomentuję te wywody? Bo jestem lewaczką? Nie, zrobię to dlatego, że jako dziennikarka mediów dla rodziców, nie mogę zgodzić się na gloryfikowanie działań, które krzywdzą dzieci. Klapsy są formą przemocy. Wiem, że nie przekonam do tego pana Warzechy, ale może uda mi się trafić do tych z was, którzy zastanawiają się teraz, czy nie ma on czasem racji. Otóż nie ma, a za mną stoi nauka:

W metaanalizie przeprowadzonej przez dr. Elizabeth Gershoff z Uniwersytetu w Austin (Teksas, USA) przyjrzano się 75 różnym pracom naukowym, obejmującym 50 lat, 13 krajów i prawie 161 tys. dzieci, by znaleźć odpowiedź na pytanie, czy klapsy poprawiają zachowanie dziecka. Wnioski? Klapsy nie wpływają na poprawę zachowania ani krótkoterminowo ani długoterminowo. Nie zmniejszają zachowań społecznie nieakceptowalnych – wręcz przeciwnie: prowadzą do znaczącego wzmocnienia takich zachowań i do większej liczby przypadków występowania agresji u dziecka, którego rodzice stosowali klapsy jako metodę wychowawczą.

Do czego jeszcze prowadzą klapsy? Dr Gershoff na podstawie ww. badań wylicza negatywny wpływ na dzieci:

  • problemy psychiczne
  • trudne relacje z rodzicami
  • niska samoocena
  • słabe wyniki w nauce
  • agresja

Na tym nie koniec! Negatywne skutki rodzicielskich klapsów odczuwalne są przez całe życie. U dorosłych, wobec których stosowano kary cielesne w dzieciństwie, obserwuje się:

Klapsy to bicie. Co więcej, jak dowodzi dr Gershoff, prowadzą do innych form przemocowych zachowań wobec dzieci. Dane z Kanady pokazują na przykład, że 75 proc. przypadków poważnej fizycznej przemocy wobec dzieci swój początek miało w karze cielesnej, która miała "naprawić" zachowanie dziecka. W przypadku klapsów nie ma znaczenia, czy rodzice stosujący tę formę dyscyplinowania swoich dzieci są poza tym uczuciowi wobec swoich dzieci. Uczuciowość owszem – ma wpływ na lepsze zachowanie dzieci. Klapsy? Wprost przeciwnie.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama