Dlaczego Maciej Stuhr chce nauczyć syna dojenia kóz? [WYWIAD z AKTOREM]
Dwa lata temu ponownie został tatą i czuje się w tej roli wyśmienicie. Zwłaszcza że, jak twierdzi, małe dzieci bardzo ocieplają wizerunek faceta. Dzięki synowi z Młodego Stuhra stał się Stuhrem Średnim. Oto Maciej Stuhr w roli taty Tadzika.
Maciej Stuhr – aktor teatralny, filmowy, telewizyjny i kabaretowy. Tata pełnoletniej Matyldy i dwuletniego Tadeusza. Właśnie ukazał się zbiór jego felietonów pt. „Tata Tadzika” publikowanych w „Zwierciadle”, w których dzieli się z czytelnikami refleksjami na temat tacierzyństwa. Książkę zilustrowała Zuza Miśko.
Aleksandra Sobieraj: Czy jest Pan nowoczesnym ojcem?
Maciej Stuhr: Czy ja wiem? Lubię różne gadżety i ułatwiacze życia, ale w kwestii wychowania jestem chyba dość staromodny. Ostatnio czytam synowi „Koziołka Matołka” z niemal identycznej książeczki, jaką sam miałem w dzieciństwie. Świat cyfrowy z pewnością go pochłonie prędzej czy później, więc od rodziców może dostać trochę tradycji. Dojenie kóz i takie tam.
AS: Tadzik dostał chyba imię po swoim pradziadku? Czy uważa Pan, że imiona przekazywane w rodzinie niosą coś z sobą?
MS: Tak, to miła tradycja. Może to zabrzmi pompatycznie, ale człowiek ma poczucie, że zatacza się jakiś "krąg życia".
AS: Co Średni Stuhr najbardziej lubi robić z Młodym Stuhrem?
MS: W tej chwili jesteśmy na etapie rozmów, gdyż Tadzik zaczął gadać jak najęty, więc rozmawianie z nim to czysta rozkosz. Muszę go pochwalić, że jest niezwykle sprawny językowo. Bardzo szybko załapał trudne reguły języka polskiego, pięknie odmienia rzeczowniki i czasowniki, mimo że dopiero skończył dwa latka.
AS: Niemowlak ociepla wizerunek mężczyzny. Prawda czy fałsz?
MS: Och tak, bardzo! Mimo że jako aktor doświadczyłem w życiu dowodów sympatii nie raz, to gdy pojawiam się gdziekolwiek z synkiem, to już jest prawdziwa sensacja! Zwłaszcza panie bywają zachwycone i szeroko się do nas uśmiechają.
AS: Bez czego chciałby Pan wychować Tadzika?
MS: Na razie próbujemy wychowywać go bez nadmiaru elektroniki, choć mamy świadomość, że będzie to krótka i jednak przegrana walka. Ale póki się da... Chcemy również wychować go bez klapsów.
AS: A czy Tadzik umie coś, czego Pan już lub jeszcze nie umie? Za coś Pan go podziwia?
MS: Ha! Jest coś takiego. To ufność i miłość praktycznie do wszystkich ludzi. Bez uprzedzeń, nietolerancji, krzywego spojrzenia. Ja też staram się taki być, ale on jest w tym mistrzem!
AS: Jest Pan też tatą dorosłej już córki. Lepiej być ojcem dwudziestoletnim czy czterdziestoletnim?
MS: Czy ja wiem? Myślę, że to pewnie bardzo indywidualna sprawa. Tuż po studiach, a nawet w ich trakcie, wpadłem w wir kariery i nie mogłem poświęcić córce tyle czasu, ile bym chciał. Dziś łatwiej robić mi przerwy od pracy i poświęcać je dzieciom. Dostrzegam też w sobie dużo więcej spokoju i naturalnego podejścia do wychowania niż w młodości, gdzie wszystko było jednak trochę szalone.
AS: A jak, również z Pana doświadczenia, żyje się dzieciom w rodzinie znanych aktorów?
MS: Trzeba bardzo uważać, żeby im się nie przewróciło w głowie. Moi rodzice o to dbali i ja też staram się do tego przykładać wagę. To ma być normalny dom. I moja sława nie powinna tego zakłócać.
AS: Ulubiona książeczka Tadzika to...
MS: W tej chwili wspomniany już wcześniej „Koziołek Matołek”, ale to się szybko zmienia. Czytamy też dużo Brzechwy. Klasyka.
AS: Proszę dokończyć zdanie: „Za moich czasów...”.
MS: Nie było internetu. Czy ktoś sobie to jeszcze potrafi wyobrazić? Pierwszy raz do sieci podłączyłem się chyba w wieku 22 lat...
AS: A o jakim świecie dla synka Pan marzy?
MS: Mądrym, sprawiedliwym, bez populizmu, o co chyba będzie trudno, ale trzeba walczyć. Mam nadzieję, że właśnie będzie umiał walczyć o lepsze jutro.
AS: Proszę jeszcze powiedzieć, dlaczego zdecydował się Pan wydać w książce swoje felietony?
MS: Myślę, że to dość oryginalna seria felietonów. Pomijając fakt, co na ten temat uważają czytelnicy, odbiorcy tych moich opowiastek, to myślę, że Tadzik będzie miał fajny dokument swoich pierwszych dwóch lat życia. Chociażby z tej to prywaty pomyślałem, że warto!