Reklama

Napisała do nas Dominika, która już niedługo zostanie po raz pierwszy mamą. Upały mocno dają się jej we znaki – choć potrzebuje wyciszenia, sąsiedzi nie do końca rozumieją jej potrzeby. Sama się zastanawia – czy ma prawo wymagać od sąsiadów, by znaleźli dzieciom inne rozrywki niż wielogodzinne kąpiele w basenie okraszone śmiechem i muzyką, a może jednak to ona przesadza i powinna odpuścić?

Reklama

Jeśli chcecie się z nami skontaktować, piszcie na adres redakcja@mamotoja.pl.

Wolnoć, Tomku, w swoim domku?

„Mieszkam w bloku na zamkniętym osiedlu, na pierwszym piętrze. Ostatnie dni to była dla mnie katorga! Nie tylko przez te upały, które wysysają energię i chęci do życia, ale przez kompletny brak wyobraźni moich sąsiadów – rodziców, którym wydaje się, że nie muszą przestrzegać żadnych zasad.

Nasze osiedle jest bardzo rodzinne – wokół same rodziny z malutkimi dziećmi. Sama jestem właśnie na końcówce ciąży, więc burza hormonów, opuchnięte nogi, wielki brzuch… Ciężko znoszę upały, potrzebuję spokoju, wyciszenia, relaksu – a sąsiedzi mi tego nie ułatwiają. Pode mną, na parterze z ogródkiem, mieszka małżeństwo z bobasem i kilkulatkiem. Rodzice pracują chyba zdalnie, więc często siadają z komputerami w ogrodzie, oczywiście z dziećmi.

Ostatnie dni to był jakiś kosmos, jakby zorganizowali 72-godzinny kinderbal dla wszystkich dzieciaków z okolicy. Mnóstwo dzieci kąpiących się w ich basenie, uchachani dorośli (nie chce mi się wierzyć, że wszyscy byli trzeźwi), zabawa, muzyka, a wieczorami zapach (dla mnie to raczej swąd, w ciąży jestem strasznie wyczulona na zapachy) grilla. Żebym we własnym domu nie mogła się zrelaksować? Może jeszcze powinnam była do nich dołączyć?

Sąsiedzi z góry też znaleźli sposób, jak zająć swoje dzieci, i… rozstawili na balkonie dmuchany basenik. Przez ostatnie kilka dni te dzieci siedziały tam non stop, wrzeszcząc i chlapiąc wodą dookoła. Nawet nie chcę wyliczać, ile razy coś skapnęło mi na twarz albo znalazłam plamy wody na podłodze (mam takie drewniane płytki tarasowe, więc każde kapnięcie zaraz widać i zostawia brzydki ślad).

Pół biedy ta woda, nie jestem z cukru. Ale mam wrażenie, że te dzieciaki czuły się jak spuszczone ze smyczy. Rozumiem, chciały się pobawić, ale czy te upały wyżarły ich rodzicom szare komórki? Przecież dzieciaczki w taką pogodę powinny być w cieniu, a najlepiej w domu, gdzieś w chłodnym miejscu, nie na rozżarzonym balkonie w baseniku, który ma im przynieść ulgę.

Mój mąż mówi, że przesadzam, że jestem przewrażliwiona i nie wiadomo, jak będę się zachowywać, kiedy już urodzę… No jednak wydaje mi się, że będę bardziej odpowiedzialna, ale też nie będę skazywać moich sąsiadów na takie męki jak słuchanie wydzierających się dzieci przez kilkanaście godzin na dobę, od rana do wieczora. Powiedzcie mi, czy to normalne? Czy może ja jednak przesadzam?”.

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama