Ostatnio trafiłam na wpis Doroty Zawadzkiej o pewnej popularnej "metodzie" wychowawczej. Sama jej nie stosuję i jestem jej ogromnym przeciwnikiem. I choć ten sposób wcale nie działa, to i tak rzesze rodziców nadal ją stosują... tylko zastanawiam się, po co?

Reklama

„Już dzwonię do pani doktor i trzeba będzie zrobić zastrzyk”, „nie pójdziemy nad morze”, „nie pójdziesz na basen”, „to wracamy do domu”, „ale ty jesteś niedobra/y”, „nic ci nie kupię”, „widzisz? wszyscy na Ciebie patrzą”, „zobacz, wszyscy się z ciebie śmieją”, „oszaleję z tobą”... Zapewne domyślacie się kiedy słychać te wszystkie „świetne” skierowane do dzieci słowa. Tak, przy posiłkach! Bardzo proszę w imieniu dzieci - nie róbcie tak!" - czytamy na profilu Doroty Zawadzkiej. Jednak to wierzchołek góry lodowej. Rodzice kłamią, szantażują i zmyślają, nie tylko, by malucha nakłonić do jedzenia, robią to przy niemalże każdym napotkanym oporze ze strony dziecka.

Potwór z szafy

Choć dziecięca wyobraźnia nie zna granic i maluchy wielu rzeczy się boją, to niestety większość lęków, to zasługa kochanych rodziców i dziadków. Co ciekawsze, dzieci straszono chyba od zawsze. Wiele uwielbianych przez nas bajek niegdyś kończyło się źle, choćby biedny Czerwony Kapturek został pożarty i taki był koniec tej historii. Bajka miała być straszną lekcją dla dzieci, ale czy skuteczną? Tak straszenie dzieci to bardzo stara "metodą," ale w gruncie rzeczy bardziej poprawnie będzie to nazwać błędem wychowawczym. Wielu z nas najpewniej także tak było wychowywanych. Mnie babcia straszyła choćby babą z komina. Do dziś nie mam pojęcia, co to miało na celu, ale pamiętam, że jej się bardzo bałam zawsze, gdy przyjeżdżałam na noc. Dziś jestem bardzo wyczulona na to, jak ktoś próbuje straszyć moje dziecko. Bo sposób ten nie tylko nie działa, ale przynosi więcej szkody niż pożytku.

Kłamstwo ma krótkie nogi

Każdy rodzic chce, by jego dziecko mu ufało, by przyszło, gdy będzie miało jakiś kłopot, a jednocześnie wielu łże w żywe oczy malca. Niewinne kłamstwo? Cel u święcą środki? Nic z tych rzeczy! Wbrew pozorom takie groźby nie wpływają korzystnie na nasz autorytet, jako rodziców. Działanie takiej metody jest tylko złudne i malec, nawet jeśli posłucha, to w końcu się zorientuje, że to "ściema". Wtedy dziecko będzie wiedziało, jak działa taki mechanizm i już więcej nie da się na niego nabrać, ale to nie jedyny kłopot. Dziecko nieustanne straszone wymyślonymi potworami, duchami czy pająkami może zacząć się naprawdę bać, np. pójść w nocy do łazienki.

Oprócz słynnej baby na liście "podejrzanych typów" znajduje się lekarz, policjant i sąsiad... Pamiętaj, że w końcu twoje dziecko będzie musiało iść do przychodni i gwarantuję, że nie bezie zachwycone. Warto także mieć świadomość, że w razie kłopotów, np. gdy malec się zgubi, nie podjedzie do funkcjonariusza, czy sąsiada, którym nieustannie straszą go rodzice. Choć mówienie niewinnych kłamstewek jest kuszące, daruj sobie takie metody. Może ta historia cię przekona: Kiedyś szliśmy z mężem parkiem i 3-letnia dziewczynka bardzo szlochała, z dzieckiem była babcia. Staruszka nie mogła sobie poradzić z coraz bardziej histeryzującym dzieckiem. Najpewniej pierwsze, co jej przyszło do głowy, to właśnie postraszyć niewinne dziecko. "Patrz, jak się nie uspokoisz, to pan Cię zabierze." Mój mąż zdębiał... ukucnął przy dziecku, powiedział, że nie zamierza jej zabrać i zapytał, co się dzieje. Dziewczynka wyznała, że nie wie, gdzie jest mama... okazało się, że kilkulatka biegła na skróty, a za nią zmęczona babcia, tymczasem mama pchała wózek okrężną ścieżką, ale poza zasięgiem wzroku dziecka. Gdy mój mąż pokazał dziewczynce mamę, od razu się uspokoiła... Nie zapominajmy, że nasze dzieci są naprawdę bardzo mądre i zazwyczaj wystarczy porozmawiać.

Zobacz także

A wam się zdarza straszyć swoje dzieci? A może pamiętacie takie "straszydła" z własnego dzieciństwa?

Źródło: Facebook

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama