Lubię, jak moje przyjaciółki, kuzynki i siostry wychwalają moje dzieci. Ale nie oczekuję od nich samych pochwał. Wprost przeciwnie.
Oczekuję od nich przede wszystkim, że nie będą bały się mi powiedzieć, że coś je w moich dzieciach martwi.
Być może mnie to zaboli.
Być może z nimi się nie zgodzę.
Ale zawsze będę im wdzięczna za szczerość i troskę.

Reklama

To, że jestem mamą moich dzieci, wcale nie znaczy, że jestem w stanie wszystko u nich wychwycić. Nie jestem! Dlatego potrzebuję wokół siebie osób, które nie będą się zastanawiać, w jaki sposób mi coś powiedzieć – tylko po prostu mi o tym powiedzą.

To, że moja starsza córka ma wadę wzroku spostrzegliśmy zupełnie przypadkiem. Oglądaliśmy skoki narciarskie i nagle jakoś tak wyszło, że wszyscy widzieliśmy, jak daleko skoczył Kamil Stoch – tylko ona nie. U okulistki okazało się, że wada już jest mocno posunięta: -1,5 dioprii.
Gdy powiedziałam o tym koleżance, ona odrzekła, że już dawno jej się wydawało, że Iga mruży oczy. Ale wolała nie poruszać tematu, bo nie wiedziała, jak na to zareaguję.

Serio?

Czemu boimy się, że urazimy kogoś naszą troską? Dlaczego tak się dziwnie porobiło, że macierzyńskie wsparcie zostało zredukowane do miziania się po główkach? Ja naprawdę nie tego potrzebuję. Jestem dorosła: zamiast czułych słówek wolę prawdę, nawet niewygodną i trudną!

Zobacz także

Jeżeli więc zauważysz, droga koleżanko czy kuzynko, że moje dziecko ma kłopoty – że potrzebuje konsultacji u okulisty, psychologa, psychiatry, laryngologa czy jeszcze kogoś innego – po prostu stań naprzeciwko mnie i mi o tym powiedz. Nie zastanawiaj się, jak ja zareaguję. Myśl o tym, że w ten sposób mi pomagasz.

Możemy się tak umówić?

Reklama

Zobacz też: Jedno zdjęcie i dziecko oślepło

Reklama
Reklama
Reklama