Reklama

12-letnia Imogen Selvester ze Staffordshire w Wielkiej Brytanii w lutym 2022 roku trafiła do lekarza. Skarżyła się na nocne poty, świąd skóry i zmęczenie. Mama dziewczynki zauważyła też dziwne grudki na jej szyi. Lekarz stwierdził, że to objawy infekcji wirusowej i odesłał Imogen do domu z poleceniem zgłoszenia się na kontrolę za trzy tygodnie. Wkrótce dziewczynka zachorowała na COVID. Lekarze stwierdzili, że jej dziwne objawy są zapewne skutkiem pandemicznego wirusa.

Reklama

Druzgocząca diagnoza

Infekcja COVID u dziecka ustąpiła, ale grudki na szyi pozostały. To skłoniło lekarza do skierowania Imogen na badania do szpitala, ale na przyjęcie do placówki trzeba było czekać trzy miesiące. Na początku czerwca mama zabrała córkę do szpitala, gdyż zauważyła, że dziewczynka ma żółtawą skórę. Dostała też gorączki, a jej mocz zmienił kolor.

Żółtaczka bywa objawem choroby nowotworowej. Badania obrazowe wykonane u dziewczynki niestety potwierdziły tę diagnozę. Okazało się bowiem, że dziewczynka ma liczne guzy, które uciskają jej serce i drogi oddechowe. Na domiar złego nowotwór zdążył się rozprzestrzenić także na jamę brzuszną. Dalsze badania wykazały, że Imogen ma trzecie stadium nowotworu zwanego chłoniakiem Hodgkina. Choroba atakuje układ limfatyczny, czyli naczynia i węzły limfatyczne odpowiadające za zwalczanie infekcji.

„Kazano nam czekać”

Chłoniak Hodgkina to rzadki rodzaj nowotworu. 75 proc. pacjentów z tą chorobą przeżywa 10 lub więcej lat od diagnozy. Im wcześniej postawiona diagnoza, tym szanse na wyleczenie są lepsze. Niestety u Imogen przegapiono dwa pierwsze stadia choroby.

„Najpierw straciliśmy trzy tygodnie. Później kazano nam czekać trzy miesiące na badania. Lekarz co prawda wystawił zlecenie jako pilne, ale w szpitalu zmieniono jego status na zwykły. W tym czasie zabraliśmy córkę na wakacje do Grecji. Dwa tygodnie po powrocie dostała żółtaczki. Lekarz, który kierował ją na badania, po obejrzeniu córki kazał nam niezwłocznie jechać do szpitala” – powiedziała mama Imogen. W szpitalu początkowo twierdzono, że żółtaczka mogła wystąpić wskutek COVID. Diagnoza dramatycznie się zmieniła, gdy zrobiono jej rentgen klatki piersiowej.

Dziewczynka została poddana chemioterapii, aby zmniejszyć rozmiary guzów. Lekarze poinformowali rodziców, że ich córka najprawdopodobniej straci włosy i może mieć problemy z zajściem w ciążę w przyszłości. Rodzina liczy na to, że leczenie pozwoli uratować Imogen.

Źródło: dailymail.co

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama