„Nie dziwię się, że nauczycielki nie chcą pracować w przedszkolu za marne grosze. Za prywatną opiekę płacę im podwójną stawkę” [LIST DO REDAKCJI]
Pracować za 2 tysiące to można w sklepie na kasie albo zamiatając ulice. Panie przedszkolanki to wykształcone osoby, które przez lata uczyły się i pracowały na swoje umiejętności. Jak można tak nisko cenić ludzi, którzy dbają o rozwój najmniejszych dzieci?
Mój Antoś źle znosi jazgot w przedszkolu, postanowiłam więc zafundować mu prywatną opiekunkę. Przynajmniej do czasu, aż pójdzie do zerówki. Płacę przyzwoitą stawkę i wiem, że synek ma profesjonalną opiekę. Kadra przedszkolna na dobrym poziomie powoli się wykrusza. I ja się nie dziwię.
Pensje dla przedszkolanek to skandal. W końcu nasze dzieci trafią w ręce niedouków!
Zaczęło się od tego, że Antek nie chciał chodzić do przedszkola, bo przeszkadzał mu hałas i duża liczba dzieci. Nie chodziło o kadrę, nie miałam żadnych zastrzeżeń do opiekunek, choć to było przedszkole publiczne. Tak naprawdę to one stawały na głowie, żeby dzieciom niczego nie brakowało. Trochę też musiały naprawiać błędy rodziców i łatać to, co nie zostało wypracowane w domu. Wszystko z uśmiechem, profesjonalnie. Aż mi się serce ściska, jak pomyślę, że za tak ogromny wysiłek te kobiety dostają jakieś ochłapy zamiast pensji.
Dość szybko podjęliśmy z mężem decyzję, że jeszcze nie czas na przedszkole dla Antosia. Znaleźliśmy mu nianię, młodą przedszkolankę, która rzuciła etat, by zająć się opieką nad dziećmi prywatnie. Po prostu miała dość i wcale mnie to nie dziwi. Pani Asia zna biegle trzy języki, ma szeroką wiedzę pedagogiczną, skończyła studia z wyróżnieniem, zrobiła kilka prestiżowych kursów, m.in. z udzielania pierwszej pomocy i logopedii. I ma teraz pracować za jakąś nędzną stawkę?
U nas świetnie się odnalazła, a poza tym dostaje ponad dwa razy większą pensję, niż zarabiała w przedszkolu. Ja nie zamierzam oszczędzać na rozwoju mojego syna. Może pora wreszcie podnieść wynagrodzenie nauczycielom? W innym razie w przedszkolach zostaną tylko same niedouki i to w ich ręce będziemy zmuszeni oddawać nasze dzieci.
Julia
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też: