Reklama

Dzieci płaczą.
Zdarza się, że płaczą w sklepie. Czasem nawet robią to bardzo głośno. Obok małego krzykacza najczęściej widzimy padającą ze zmęczenia matkę i tłumik gapiów. Jedni świdrują ją wzrokiem, inni rzucają oskarżycielskie spojrzenia mówiące: „Co z ciebie za matka!”. Są też tacy, którzy zerkają, bo doskonale wiedzą, co czuje mama zbuntowanego malucha. Nie osądzają, nie krytykują. Tylko rozumieją trudy macierzyństwa, bo same przez to przeszły.

Reklama

Sobotnie popołudnie.
Idę sklepową alejka zerkając co chwila na nowe wiadomości na messengerze. Zakupy stały się zdecydowanie łatwiejsze odkąd dzieci urosły i mogą zostać same w domu. Nie rozglądam się już w poszukiwaniu mojej córki traktującej sklepowe alejki jako najlepszy labirynt. Kroki stawiam pewnie i zdecydowanie, bo nic już nie ciągnie i nie wisi u mojej nogawki. Słucham muzyki płynącej przez moje słuchawki, zamiast jęków, kłótni, płaczu i krzyków. Oczywiście nie każde zakupy z dziećmi wyglądają tak strasznie, ale nie oszukujmy się, większość jednak nie należy do przyjemności.
Nagle do moich uszu oprócz muzyki dociera dziecięcy krzyk. Zerkam w lewo i widzę wrzeszcząca wijącą się na podłodze rozgwiazdę. Jest nią kilkulatek, który głośno okazuje swoje niezadowolenie i złość. Obok niego stoi mama z niemowlęciem w chuście. Próbuje za wszelką cenę namówić małego krzykacza do wejścia do wózka. Kobieta jest wyczerpana. Dziecko w chuście uniemożliwia jej schylenie się do zapłakanego kilkulatka.

Jestem świadkiem jej walki. Wracam wspomnieniami do czasów, w których to ja i moje dzieci byłyśmy bohaterkami takich scen. Przypominam sobie, jak stałam tak jak ona bez sił, które odebrały mi nieprzespane noce, a łzy napływały mi do oczu. Rozumiem jej zmęczenie. Czuję jej bezradność. Pamiętam wstyd, z bycia oglądaną przez innych. Te spojrzenia wpędzały we mnie poczucie niekompetencji.
Krzyki chłopca sprawiły, że wróciłam do teraźniejszości. Zażenowana zdałam sobie sprawę, że gapię się na matkę. Ona spojrzała na mnie i szybko odwróciła wzrok. Chciałam jej powiedzieć: „Byłam tam, gdzie ty”, ale nie odezwałam się. Kobieta w końcu wsadziła chłopca do wózka, zapięła szelki i szybko odeszła. Wtedy zdałam sobie sprawę – nie każdy, kto się we mnie wpatrywał, osądzał mnie.

Choć wydaje się, że wszyscy gapie mają złe intencje, część z nich może przygląda ci się, bo wraca wspomnieniami do chwil, które samo kiedyś przeżyło. Może zerkając, cofa się do swojego wczesnego macierzyństwa.

Jeśli więc twoje dziecko będzie miało kolejny napad złości w miejscu publicznym, pamiętaj, że nie każdy cię osądza. Część z nich będzie to robić – smutne, ale prawdziwe. Ale to mówi więcej o nich niż o tobie. Nie każdy patrzy z politowaniem. Niektórzy rozumieją cię i chcą ci powiedzieć: „Dasz radę mamo!”.

Reklama

Zobacz też: Jeśli widzisz matkę zmagającą się z płaczącym dzieckiem, proszę o jedno...

Reklama
Reklama
Reklama