W szpitalu w Bagdadzie, stolicy Iraku, wybuchł pożar, w którym zginęło co najmniej kilkanaścioro niemowląt. Pozostali pacjenci zostali przewiezieni do pobliskich szpitali. Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że przyczyną pożaru na oddziale położniczym mogła być usterka elektryczna.

Reklama

Zrozpaczeni rodzice nie wiedzą, co dzieje się z ich dziećmi. Jeden z ojców wyznał w rozmowie z dziennikarzem, że pracownicy szpitala nie są w stanie udzielić mu podstawowych informacji. Personel zalecił mu zrobienie testów DNA, aby we własnym zakresie sprawdził, czy wśród ofiar są jego dzieci. "Poszedłem do innego szpitala, nie było ich tam, w takim razie gdzie są? Chcę z powrotem mojego chłopca i dziewczynkę. Rząd musi mi ich oddać" – powiedział. Dodał, ze w kostnicy znalazł jedynie zwęglone szczątki.

W związku z pożarem, rodziny pacjentów szpitala odważyły się mówić o warunkach, jakie panują na oddziałach. "Rząd jest skorumpowany i nie dba o swoich obywateli; pozwala, by dochodziło do takich rzeczy" – powiedziała ciotka jednej z ofiar. Dodała, że rodziny rodzących tu matek same przynoszą podstawowe produkty spożywcze i mleko dla dzieci, bo szpital nie jest w stanie ich zapewnić.

Trudno nam sobie wyobrazić, co muszą czuć rodzice w takiej sytuacji. Głęboko im współczujemy.

Czytaj także: Ogromna tragedia. Lekarka pomyliła leki

Zobacz także
Reklama

źródło: tvn24.pl

Reklama
Reklama
Reklama