Nieznośny trend na szkolnych świetlicach. Nauczycielka: „To pokolenie nie potrafi się nudzić”
Na świetlicach szkolnych w całej Polsce widać nowy trend. Dzieci coraz częściej nie wiedzą, co ze sobą zrobić, gdy zniknie tablet, telefon czy nawet kredki. Nauczyciele biją na alarm: „To pokolenie nie potrafi się nudzić – a to wielki problem”.

Stałam przy drzwiach szkolnej świetlicy, kiedy usłyszałam te słowa: „Proszę pani, a co my mamy teraz robić?”. Nie było to pytanie o to, czy mogą wyjść na dwór, tylko o… sens spędzania czasu. Wokół leżały puzzle, klocki, kredki, książki i planszówki, ale dzieci wyglądały tak, jakby ktoś im wyłączył świat. Nauczycielka westchnęła:
– To pokolenie nie potrafi się nudzić.
I wtedy dotarło do mnie, że to nie tylko problem świetlicy. To coś, co dzieje się w naszych domach, na podwórkach, w samochodach i na wakacjach.
Świetlica jak miniaturowe społeczeństwo
Świetlica to dziś nie tylko miejsce, gdzie dzieci czekają na rodziców. To prawdziwy mikroświat, w którym widać wszystkie trendy i niepokoje współczesnego dzieciństwa. Kiedyś był gwar, rozmowy, kłótnie o kolejkę do chińczyka. Dziś – cisza przerywana pytaniem: „A co teraz?”.
– Dzieci nie potrafią zorganizować sobie czasu, jeśli nie dostaną gotowej propozycji – mówi pani Ania, wychowawczyni z warszawskiej podstawówki. – Czekają, aż ktoś im poda pomysł, zaproponuje zabawę, najlepiej coś interaktywnego, co zajmie ich natychmiast. Jeśli mają pięć minut bez bodźców, zaczynają się denerwować.
To, co dla nas – dorosłych z pokolenia „podwórka” – było naturalne, dla nich jest nie do zniesienia. My potrafiliśmy przez pół godziny gapić się w chmury, wymyślać własne zabawy, robić domki z liści. Dzisiejsze dzieci często nie potrafią znieść bezczynności.
„Proszę pani, a mogę wziąć tablet?”
Coraz więcej szkół zakazuje korzystania z elektroniki w czasie świetlicy. Ale dzieci, które przyzwyczaiły się, że każda nuda kończy się filmikiem lub grą, nie potrafią bez niej funkcjonować.
– Wystarczy, że powiem „odłóżcie telefony”, a na twarzach widzę panikę – przyznaje nauczycielka. – Nie dlatego, że chcą coś oglądać. Po prostu nie wiedzą, co zrobić z tą pustką.
Z jednej strony – rodzice cieszą się, że szkoły stawiają granice. Z drugiej – niektórzy mają do nauczycieli pretensje. „Przecież dzieci są po lekcjach, niech się odprężą”, słyszą pedagodzy. Ale odprężenie i rozleniwienie to dwie różne rzeczy. Świetlica miała kiedyś być miejscem, gdzie dziecko uczy się odpoczywać twórczo – dziś bywa, że uczy się tylko czekać na kolejną atrakcję.
Nudzenie to nie wróg
Psycholodzy podkreślają, że nuda nie jest wrogiem rozwoju, tylko jego sprzymierzeńcem. To właśnie w chwilach, gdy „nie ma co robić”, uruchamia się kreatywność. Mózg szuka rozwiązań, wymyśla, błądzi. Tymczasem dzieci, które od małego uczą się, że każdy moment można zapełnić ekranem, nie mają okazji do tego błądzenia.
Widziałam to na własne oczy. Wystarczyło, że pani Ania przyniosła pudełko po butach i kilka sznurków. Nagle kilka dziewczynek zrobiło z tego teatrzyk kukiełkowy. Była fabuła, była muzyka, był śmiech.
– I widzi pani? – uśmiechnęła się nauczycielka. – Wystarczyło dać im przestrzeń, zamiast gotowej zabawki.
Pokolenie natychmiastowej gratyfikacji
Wychowawcy mówią coraz częściej o „pokoleniach przycisku”. Dzieci przyzwyczajone do tego, że wszystko dzieje się natychmiast – klik, przesunięcie, like, kolejny poziom. Świetlica jest dla nich jak świat z innej epoki: bez dźwięków, powiadomień i nagród.
– Gdy proponuję grę planszową, słyszę: „A co się wygrywa?” – opowiada nauczycielka. – Dla nich zabawa bez punktów, bez rywalizacji, bez błysku na ekranie… nie ma sensu.
To nie znaczy, że te dzieci są gorsze. One po prostu inaczej funkcjonują w świecie, w którym nieustannie coś się dzieje. My, dorośli, też często nie potrafimy „po prostu być”. Ale to od nas uczą się rytmu życia. Jeśli my nie potrafimy się nudzić, jak mają się tego nauczyć one?
Czas na „nicnierobienie”
Coraz więcej pedagogów apeluje, by rodzice na nowo odkryli wartość nudy. Pozwolili dzieciom się ponudzić. Nie podawali rozrywki na tacy. Bo nuda to nie strata czasu – to zaproszenie do bycia ze sobą.
Zamiast planować każdą minutę po szkole, warto czasem powiedzieć:
– Idź, zobacz, co wymyślisz.
Bo może właśnie z tej ciszy i pustki narodzi się coś ważnego. Może to właśnie wtedy dziecko nauczy się myśleć samodzielnie, tworzyć, rozmawiać. A świetlica? Może znów stanie się miejscem, gdzie powstają przyjaźnie, pomysły i wspomnienia. Nie dlatego, że ktoś coś zorganizował, tylko dlatego, że było… nudno.