Maja zmarła w czwartek 20 stycznia. Pogotowie do nieoddychającego dziecka wezwała matka dziewczynki. Wkrótce okazało się, że Maja, Zuzia i Kuba byli ofiarami przemocy domowy ze strony rodziców. Dziewczynki nie udało się uratować, a rodzice usłyszeli zarzut zabójstwa, dodatkowo ojcu postawiono zarzuty o znęcanie się nad dziećmi ze szczególnym okrucieństwem i posiadanie narkotyków.

Reklama

Rodzinę odwiedzała położna. Nic nie zauważyła

„Wyborcza” próbuje ustalić, jak to możliwe, że nikt nie zauważył – a na pewno nikt nie zgłosił – że dzieci są katowane przez rodziców. Prezydent Starogardu Gdańskiego otrzymał szczegółowy raport poświęcony sprawie. Ma on wykazać, co zawiodło w systemie opieki społecznej, że Mai nie udało się pomóc.

„Zarówno rodzina, jak i jej krewni nie byli objęci opieką społeczną. Pracownicy socjalni mogą reagować w trzech przypadkach: kiedy jest założona Niebieska Karta, kiedy rodzina jest objęta pomocą społeczną lub kiedy ktoś zgłosi, że dzieje się coś złego. Żaden z tych elementów nie wystąpił” – poinformowała w rozmowie z „Wyborczą” Magdalena Dalecka, rzeczniczka miasta.

W raporcie znalazły się m.in. wyjaśnienia kierowniczki lokalnej przychodni, której pracownica – położna – odbywała wizyty patronażowe u Mai. Kierowniczka miała poinformować komisję, że położna środowiskowa nie zauważyła, by w domu dochodziło do przemocy.

Prezydent Starogardu pracuje nad rozwiązaniami, które miałyby pomóc uniknąć takich tragedii w przyszłości. Wspiera go w tym Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę.

Zobacz także

Źródło: trojmiasto.wyborcza.pl

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama