Oddziały dla dzieci w polskich szpitalach są przepełnione. Lekarze informują o rosnącej liczbie przypadków maluchów zakażonych koronawirusem. Wcześniej dzieci przechodziły zakażenie w łagodny sposób, teraz jednak sytuacja całkiem się zmieniła. W Dziecięcym Szpitalu Klinicznym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego aktualnie przebywa 22 dzieci zakażonych SARS CoV-2. Liczba małych pacjentów rośnie.

Reklama

Coraz więcej dzieci z pełnoobjawowym COVID-19

„Wcześniej młodzi pacjenci przechodzili zakażenie łagodnie, najczęściej przyczyną hospitalizacji było współistnienie zakażenia SARS CoV-2 i innej choroby dziecka. W ostatnich tygodniach obserwujemy zmianę w przebiegu zakażenia u dzieci – coraz częściej spotykamy się z pełnoobjawowym COVID-19” – powiedział w rozmowie z Polską Agencją Prasową dr Michał Wronowski z Dziecięcego Szpitala Klinicznego UCK WUM w Warszawie.

„Najmłodszymi z naszych pacjentów, wymagającymi wspomagania oddechowego, także w warunkach oddziału intensywnej terapii, były kilkumiesięczne niemowlęta” – dodał lekarz. Dr Michał Wronowski zaznaczył, że były to dzieci zakażone koronawirusem, ale też maluchy dodatkowo zakażone wirusem RSV.

Konsekwencje zakażenia

Specjalista wypowiedział się na temat konsekwencji, jakie niesie za sobą zakażenie koronawirusem dla małych dzieci.

„Trudno powiedzieć, jakie są dalsze rokowania, co do zdrowia dzieci, które przebyły ciężki COVID-19. Nie wiemy, czy będą mierzyły się z długoterminowymi powikłaniami. Najważniejsze jest jednak to, że przeżyły.

Zobacz także

Zakażeni przez bliskich lub nauczycieli

Najmłodsze dzieci zakażają zazwyczaj rodzice lub inni członkowie rodziny, natomiast źródłem zakażenia u starszych dzieci są rówieśnicy i nauczyciele.

„Z tego, co mi opowiadają moi pacjenci, wynika, że przestrzeganie reżimu prawidłowego noszenia maseczki w szkole jest rzadkością. Niestety, także wśród nauczycieli zdarzają się przypadki niewywiązywania się z tego obowiązku – mieliśmy kilku pacjentów zakażonych najpewniej przez nauczyciela” – dodał pediatra.

Co ze szczepieniami?

Zdaniem lekarza główną przyczyną tego, że do szpitali masowo trafiają małe dzieci, jest brak szczepień wśród najmłodszej grupy pacjentów.

„Trafił do nas 14-letni chłopiec z ciężkim COVID-19. Pomimo intensywnego leczenia w klinice pediatrycznej u chłopca doszło do niewydolności oddechowej – dziecko przez miesiąc przebywało na oddziale intensywnej terapii, szczęśliwie pacjent przeżył” – powiedział dr Wronowski. „Jego matka też chorowała, oboje byli niezaszczepieni, choć ich zakażenie wystąpiło, gdy szczepienia były dostępne – także dla grupy wiekowej dziecka. Czynnikiem ryzyka u naszego pacjenta była otyłość, jednakże należy pamiętać, że inne choroby przewlekłe też zwiększają ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19” – dodał.

Lekarz dodał, że mama dziecka przyznała, iż niezaszczepienie się było błędem. Zrobiła to, gdy zobaczyła swoje duszące się dziecko.

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama