A może jest tak, że cały ten szum wokół postanowień noworocznych to tylko dźwignia handlu? Żeby zwiększyć sprzedaż: karnetów do klubów fitness, kursów do nauki języków obcych, diet pudełkowych, tabletek pomagających rzucić palenie i wielu innych rzeczy. Od lat postanowienia noworoczne zwiększały też moją frustrację...

Reklama

Już w to nie wierzę

Tak, do tej pory wierzyłam w magię nowego otwarcia i że zmiana cyferki w dacie sprawi jakieś cuda. Postanawiałam, że zacznę o siebie dbać. Że: siłownia (albo przynajmniej regularne spacery czy ćwiczenia w domu), kosmetyczka lub fryzjer (albo przynajmniej regularne stosowanie kosmetyków pielęgnacyjnych), że suszone niesiarkowane morele zamiast ciastek… I wiecie co? Nigdy nic z tego nie wyszło. Przynajmniej odkąd mam dzieci. Od 5 lat ani nie schudłam, ani nie zaczęłam o siebie bardziej dbać.

Nie mam czasu ani pieniędzy

Mam 32 lata. Oraz syna i córkę. I dom na głowie. Mój mąż jest ratownikiem medycznym i pielęgniarzem. Z dyżuru na karetce pędzi na dyżur do przychodni. Kiedy wraca do domu, często jest tak zmęczony, że nie mam serca nawet mu się pożalić… Zresztą co tu gadać – nie stać nas na rozwiązania typu niania czy pomoc do sprzątania, którym trzeba byłoby płacić, żebym ja (pracująca w domu) mogła realizować noworoczne postanowienia… Każdą wolną chwilę poświęcam na dorywcze tłumaczenia z francuskiego, żeby trochę podreperować domowy budżet. To, że wszystko drożeje – też powstrzymuje mnie przed tym, by wydawać pieniądze na nowe ubrania, bieliznę i kosmetyki…

Może kiedyś?

Na razie jest, jak jest. Tak bardzo inaczej niż dawniej… Skończyłam liceum plastyczne, potem filologię romańską. Podobno byłam całkiem zdolną dziewczyną. Nosiłam rozmiar s, uwielbiałam delikatnie się malować, modnie ubierać. Z wczesnej młodości została mi jedynie dwie pasje: język francuski i przyroda. Do postanowienia, że zaszczepię w dzieciach miłość do natury i piękna – nie potrzeba mi było Nowego Roku. Rzeczywistość trochę sprowadziła mnie na ziemię – wyprawy z brzdącami do lasu lub do galerii sztuki okazały się nieco trudniejsze, niż sobie to wyobrażałam. Mimo to – staram się jak najczęściej wychodzić z nimi z domu w miejsca ciekawsze niż sklep spożywczy.

Najciężej mi teraz, zimą, kiedy szybko robi się ciemno… I kiedy niemal non stop panuje w domu katar, kaszel i gorączka. Zależy mi, żeby mąż wracał do domu, w którym może odpocząć. Do uśmiechniętej, pewnej swojej wartości żony. Chcę, żeby dzieci miały zadbaną mamę. Ale naprawdę nie mam głowy ani serca do noworocznych postanowień związanych z myśleniem o sobie. Może kiedyś to się zmieni, ale na pewno nie teraz.

Zobacz także

Marta

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama