Każda kobieta ma prawo do tego! Jesteście za?
Ta mama wymyśliła termin „miesiąc miodowy po urodzeniu dziecka”. Ma dość presji!
Która szybciej wciśnie się w spodnie sprzed ciąży, która szybciej wróci do pracy, która będzie lepiej radzić sobie w opiece nad dzieckiem, a czyje dziecko rozwija się najlepiej? Znacie to?
Czasem jednak warto powiedzieć sobie STOP! Czasem warto postawić na siebie i dziecko, a nie oczekiwania wszystkich dokoła. Posłuchajcie opowieści tej mamy!
„Oczekiwania wobec kobiet są zbyt duże. Ja także im uległam po pierwszym porodzie, niestety… Krwawienie po porodzie, zamiast 2 tygodni trwało 4, tylko dlatego, że zbyt wcześnie zaczęłam wszystko robić. Uważałam, że wszystko muszę już, że muszę udowodnić każdemu, że daję radę i jestem silna. Przypłaciłam to zmęczeniem i ogromnym stresem.
Po urodzeniu drugiego dziecka postanowiłam zrobić zupełnie inaczej. Wprowadziłam do swojego życia pojęcie „miesiąc miodowy po urodzeniu dziecka”. Postanowiłam, że nie będę stawiała sobie żadnych zadań, żadnych wyzwań. Jedyne co mam robić, to być blisko dziecka i odpoczywać. Choć brzmi to mało realnie, to jednak byłam zdeterminowana, by tak zrobić. Poprosiłam męża, by na 2 tygodnie zrezygnował z pracy i zajął się starszym synem, bym ja mogła zająć się maleństwem. To była inwestycja w moje zdrowie fizyczne i psychiczne, więc warto było to zrobić.
Dzięki temu moje krwawienie ustąpiło po niecałych 2 tygodniach. Moje szwy zdążyły się w spokoju zagoić. Hormony się ustabilizowały. Dzięki relaksowi karmienie piersią stało się łatwiejsze. Miałam czas pobyć z dzieckiem ze świadomością, że jestem tylko dla niego. Same wspaniałe rzeczy. Bez presji i ścigania się”.
A jak to było u Was? Wy też czułyście presję, by stanąć szybko na nogi po porodzie?
Czytaj także: Powrót do formy po porodzie - porady dietetyka, trenera i dermatologa
źródło: scarymommy