Reklama

„Było bardzo źle, ale udało się” – mówi pani Paulina Kucharska, mama miesięcznego chłopca, dodając: „Kordian czuje się dobrze i lada dzień wychodzi do domu”. W końcu odetchnęła z ulgą. W ostatnich tygodniach przeżyła bardzo ciężkie chwile.

Reklama

Konieczna była intensywna terapia i skomplikowany zabieg

Wyglądało na to, że jej ciąża przebiegała prawidłowo, ale po porodzie chłopiec nie oddychał. Okazało się, że Kordian miał tzw. zespół aspiracji smółki. To rzadka choroba, zdarza się w przypadku zaledwie 1-2 proc. ciąż i zazwyczaj nie powoduje poważnych konsekwencji. Tym razem jednak było inaczej.

W trakcie ciąży u pani Pauliny doszło do niedotlenienia płodu, przez co chłopiec oddał smółkę, czyli pierwszą kupę – zwykle smółka pojawia się dopiero po urodzeniu. W tym wypadku trafiła jednak do wód płodowych i zainfekowała płuca chłopca.

Lekarze określili jego stan jako bardzo ciężki. Nie dość, że nie był w stanie samodzielnie oddychać, a jego serce właściwie nie pracowało (wymagał więc pełnej reanimacji), przestały pracować również jego nerki.

Konieczna była intensywna terapia. Kordian został przeniesiony do szpitala Matki Polki w Łodzi. Specjaliści z Kliniki Intensywnej Terapii i Wad Wrodzonych Noworodków i Niemowląt jako jedyni w Polsce stosują ECMO, czyli krążenie pozaustrojowe w leczeniu noworodków z niewydolnością oddechową. Sztuczne płucoserce, które zastępuje płuca i serce pacjenta, może uratować życie. I uratowało Kordianka.

Kordian jedzie do domu

Lekarze podłączyli chłopca do ECMO, a także do sztucznej nerki. Na koniec schłodzono mózg dziecka, żeby zminimalizować efekty niedotlenienia. „Miałam go minutę przy sobie i został zabrany. Walczył ciężko, a my razem z nim” – wspomina poruszona mama Kordiana.

Terapia ostatniej szansy uratowała maluszka. Po kilku dniach jego stan zaczął się poprawiać. Lekarze odłączyli chłodzenie, potem sztuczną nerkę, a na koniec ECMO. To był najtrudniejszy moment. Trzeba było sprawdzić, czy dziecko da radę żyć bez maszyny, która oddychała za niego przez siedem dni. „Gdyby nie złapał powietrza, musielibyśmy się z nim pożegnać. Ale złapał oddech i oddycha nadal” – dodaje pani Paulina.


Rodzina chłopca wierzy, że ciężkie chwile ma już za sobą. „Uczymy się siebie nawzajem. Na początku był »anty mama«, teraz cały czas chce być na rączkach” – opowiada mama. Kordian będzie musiał być pod stałą kontrolą lekarzy i czeka go jeszcze rehabilitacja, ale w końcu może pojechać do domu.

W ciągu ostatnich 10 lat w łódzkim szpitalu Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki ECMO zastosowano u 85 noworodków.

Źródło: Dziennik Łódzki, RMF FM, TVP3 Łódź

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama