To, że przytulanki są dla dzieci niezwykle ważne, wiadomo nie od dziś. Rzadko jednak są w stanie przetrwać dużo dłużej niż dzieciństwo malucha, który je ukochał. Choć zdarzają się cuda. Małpka ze zdjęcia została uszyta przed 1939 rokiem. Dużo przeszła przez te lata, ale dotrwała do naszych czasów.

Reklama

Podróże z historią w tle

Wanda Traczyk-Stawska, ps. „Pączek”, brała udział w Powstaniu Warszawskim. Otrzymała małpkę jako pocieszenie, w zamian za oddanie pistoletu maszynowego po kapitulacji powstania – miała wtedy już 17 lat. Maskotka towarzyszyła jej podczas wymarszu do niewoli, stając się skrytką dla cennych drobiazgów – obrączek, zegarków, medalików. Była z nią w obozie przejściowym dla jeńców wojennych w Ożarowie, a następnie w obozach jenieckich w Lamsdorfie, Zeithainie, Altenburgu i Oberlangen. Po wyzwoleniu przez wojska generała Maczka, małpka i właścicielka znalazły się we Włoszech, później w Egipcie i Palestynie, a w 1947 roku obie wróciły do Polski. W maju tego roku pani Wanda przyniosła ją do Sejmu dla protestujących tam niepełnosprawnych dzieci i ich opiekunów. Teraz małpka zamieszka w Gabinecie Relikwii na wystawie głównej w Muzeum Warszawy.

Ukochane przytulanki rozwijają

Moja mama miała ukochaną przytulankę, też małpkę, Krecię Pataczkównę. Ma ją do dziś. Ja jako dziecko przytulałam olbrzymiego misia, którego nazwałam Uszatek i z którym zasypiałam, choć początkowo był większy ode mnie, oraz Pana Nilsona – robiłam mu zastrzyki z wody (ups!). Moja córka miała zaś malutką misię baletnicę, a synek – szczurka.
Psychologowie twierdzą, że dzieci, które mają swoje ukochane przytulanki, lepiej się rozwijają. Pluszak to dla dziecka pocieszyciel – na trudne chwile i do zasypiania. Pomaga zapanować nad lękiem, gdy nie ma przy dziecku rodzica, np. gdy zostaje z nianią lub idzie do przedszkola. Ukochane zabawki pomagają, bo przypominają dziecku bliskich, kojarzą się z bezpieczeństwem, znajomo pachną. Dzięki nim maluch lepiej radzi sobie ze smutkiem i tęsknotą, gdy mama musi wyjść, ze złością, strachem przed nowymi wyzwaniami. Przytulanka jest też towarzyszem zabaw. Może wcielić się w każdą postać, jaką wymyśli dziecko.

Co to jest obiekt zastępczy?

„Obiektami zastępczymi” psychologowie nazywają przedmioty – nie muszą to być zabawki, może to być kocyk, pieluszka – które zastępują dziecku bliską osobę, pomagając radzić sobie ze stresem. Ukochana poduszeczka czy maskotka może być zawsze z dzieckiem (przeciwnie niż mama), np. zjechać wraz z maluchem ze zjeżdżalni. Kocyk nie mówi: „Dobranoc, skarbie” i nie wychodzi z pokoju. Można się w niego wtulić i od razu jest raźniej. Obiekty zastępcze pomagają dziecku w nauce samodzielności. Psychologowie twierdzą, że w takiej nauce niezbyt silny stres jest dziecku potrzebny. Dzięki krótkim rozstaniom z mamą dziecko uczy się, że może bez niej przetrwać, że nie dzieje się nic złego. Nabiera wiary w swoje możliwości, staje się samodzielne. Przekonuje się też, że jest w stanie samo poradzić sobie ze swoim lękiem, niezadowoleniem, a umiejętność samoukojenia jest ważna i potrzebna każdemu. Gdyby tego wszystkiego nie doznało, czułoby się słabe i zależne. I bałoby się rozstań jeszcze bardziej. Nie przekonałoby się również, że z nianią albo babcią też może być fajnie.

Zobacz także
Reklama

Czy wasze dzieci też mają swoje ukochane przytulanki? Piszcie w komentarzach.

Reklama
Reklama
Reklama