„Rok temu siedziałam z Jasiem do 16”. Rodzice już nie zaprowadzą dzieci do przedszkola w Wigilię
Myślałam, że nic mnie już w temacie świątecznej logistyki nie zaskoczy, aż usłyszałam historię mojej koleżanki, nauczycielki przedszkolnej. Decyzja o wolnej Wigilii była po prostu konieczna.

Od tego roku Wigilia jest dniem ustawowo wolnym od pracy – to oznacza, że przedszkola będą zamknięte, nie będzie dyżurów. Dla wielu rodziców, zwłaszcza tych pracujących w usługach, to będzie dodatkowy dzień na oddech i spędzenie czasu z dziećmi.
Jednak dopiero rozmowa z moją koleżanką, nauczycielką z jednego z warszawskich przedszkoli, pokazała mi, jak bardzo ten wolny dzień był potrzebny.
„W zeszłym roku były troje dzieci, ale jeden chłopiec został… do 16”
– Wiesz, u nas Wigilia zawsze była dyżurowa – zaczęła, kiedy spotkałyśmy się na kawie. – W zeszłym roku przyszły tylko trzy dzieciaki. Dwójka była może dwie, trzy godziny, ale jeden chłopiec… został aż do 16.
Kiedy to powiedziała, spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Przecież chwilę wcześniej powiedziała, że przedszkole miało być otwarte tylko do 14.
– Rodzice nie odbierali telefonów – dodała. – A potem tłumaczyli, że pochłonęły ich przygotowania...
Słuchałam i czułam narastającą złość w jej głosie. Nie taką na to dziecko – na sytuację, na rodziców, na system. Na to, że ktoś zostawił kilkuletniego chłopca w placówce, bo kroił sałatkę albo pakował prezenty. Na to, że nauczycielki, które też mają swoje rodziny, swoje rytuały i swoje pierogi do ulepienia, musiały zostać po godzinach, bo nikt nie przewidział, że dyżur w Wigilię to absurd.
Przymusowa lekcja odpuszczania
Sama pamiętam, choć moje dzieciaki chodzą już do szkoły, że co roku w przedszkolnych grupach pojawiało się to samo pytanie: „Kto potrzebuje dyżuru 24 grudnia?”. I choć większość odpowiadała, że nie, zawsze znalazło się kilka osób, które po prostu nie mogły pozwolić sobie na wolne. Przedszkola otwierały się więc dla garstki dzieci – często tak małej, że cały budynek był cichy jak muzeum po zamknięciu.
Rodzice wchodzili szybkim krokiem, obiecując, że „będą za chwilę”, ale każdy, kto choć raz przeżył Wigilię z dzieckiem na dyżurze, wie, jak wyglądała rzeczywistość.
Zamiast pierogów – spoglądanie na zegarek.
Zamiast rodzinnego spokoju – odbieranie telefonów z przedszkola.
Zamiast radości – gonitwa i poczucie winy.
To nigdy nie był dobry system. To był półśrodek, który miał ratować sytuację, ale często generował nowe problemy.
Teraz Wigilia naprawdę będzie wolna – i to zmieni więcej, niż myślimy
Od tego roku przedszkola będą zamknięte. Nauczycielki spędzą Wigilię w swoich domach – nie w pustych salach z jednym dzieckiem czekającym na rodziców. A my, rodzice, nie będziemy zastanawiać się, czy zdążymy po dziecko „zanim zrobi się późno”. Musimy nauczyć się odpuszczać. Musimy zacząć stawiać dobro naszych dzieci na pierwszym miejscu.
Dla wielu rodzin to drobna zmiana.
Dla innych – ogromna ulga.
Dla nauczycielek – po prostu zwykła sprawiedliwość.
A dla tego chłopca, który siedział do 16… może wreszcie Wigilia będzie dniem, który zacznie się tak, jak powinien: spokojnie, w domu, bez czekania przy oknie na rodziców pochłoniętych świąteczną gorączką.
Zobacz także: Te dzieci osiągną sukces w przyszłości. Rodzice codziennie pozwalają im ćwiczyć 1 rzecz