Reklama

Pojawiają się sensacyjne wiadomości, że 8 procent albo że co 10. tymczasem nie ma takich wiarygodnych danych. Ale coraz więcej mężczyzn chce wiedzieć, czy są biologicznymi ojcami dziecka.

Reklama

Nikt nie jest w stanie podać liczby

Czy na pewno jestem ojcem swojego dziecka? - to pytanie coraz częściej zadają sobie panowie zgłaszający się do laboratoriów oferujących badania DNA w celu ustalenia ojcostwa. Sądząc po liczbie prywatnych firm oferujących tego typu usługi, zainteresowanie jest spore.

Laboratoria wykonujące badania często podają, że od 8 do 10 procent mężczyzn wychowuje nie swoje dzieci. Prawdopodobnie szacują skalę tego zjawiska na podstawie własnych wyników badań. Tymczasem nie ma w Polsce oficjalnych danych na ten temat.

Jakiś czas temu media powoływały się na kierownika pracowni genetycznej na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym prof. Rafała Płoskiego, który miał oszacować, że 8 procent ojców wychowuje w Polsce cudze dziecko, nie wiedząc o tym. Takie dane miały wyjść przy okazji przeszczepów, kiedy sprawdzana jest zgodność materiału genetycznego spokrewnionego dawcy i biorcy. – Nie znam takich badań – zarzekał się wówczas w wypowiedzi dla "Newsweeka" prof. Płoski. – Wszyscy to cytują, ale nie wiadomo, skąd to wzięli - dodał.

Podobnie wypowiadał się prof. Lech Cierpka, konsultant krajowy ds. transplantologii: – My też tego nie badamy. Nas interesuje tylko zgodność tkankowa antygenów, ale to się ma nijak do pokrewieństwa.

Czasy się zmieniają, więc takich dzieci może być więcej

Pewnymi informacjami dysponuje prof. Tadeusz Dobosz z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. W latach 70. XX wieku przebadał 211 rodzin wrocławskich, z których każda miała dwoje małych dzieci. Stwierdził, że 0,5 proc. dzieci nie było biologicznymi dziećmi męża kobiety. Profesor zbadał też 500 dzieci w podkieleckiej wsi Bejsce. Wszystkie były biologicznymi dziećmi swoich ojców. – Czasy się zmieniają, więc te liczby mogły się trochę zwiększyć. Ale niekoniecznie, bo lepsze są też metody antykoncepcji – powiedział profesor.

Czy jestem na pewno ojcem?

W Polsce można zrobić test na ojcostwo bez wiedzy drugiej strony. Firmy zabezpieczają się tylko podpisanym przez jedną stronę oświadczeniem, że oboje opiekunowie prawni dziecka wiedzą o badaniu.

Jedną z prężniejszych firm działających na rynku jest TestDNA (15 lat doświadczenia, 200 przychodni w całym kraju). Zgłaszają się do niej głównie zaniepokojeni ojcowie, często już w trakcie rozwodu, kiedy zaczyna się batalia o dziecko.

Test na zdradę

Aby wykonać test, potrzebne są próbki materiału genetycznego od dziecka i ojca. Można też pobrać materiał matki, chociaż nie jest to konieczne, a jedynie ułatwia analizę. Materiałem do badań jest wymaz pobierany całkowicie bezboleśnie z policzka. Wystarczy potrzeć jego wewnętrzną stronę patyczkiem owiniętym watą.

Gdzie i za ile można wykonać badanie?

W internecie można znaleźć wiele firm wykonujących badania na ojcostwo. Można to zrobić wysyłając kurierem próbkę z materiałem DNA (otrzymujesz najpierw z firmy odpowiednim pakiet do wykonania badania) lub też na miejscu. Ceny wahają się od około 500 złotych do 800 złotych. Droższe są te wykonywane anonimowo, drogą wysyłkową. Cena badania może różnić się także w zależności od ilości porównywanych markerów genetycznych, rodzaju pobieranego materiału i trudności jego analizy.

Analizuje się wykresy około 24 markerów DNA. Każdy z ocenianych markerów genetycznych oznacza się za pomocą dwóch liczb. Jeżeli jedna z tych liczb we wszystkich markerach jest taka sama zarówno u domniemanego ojca, jak i u dziecka - ojcostwo jest potwierdzane. Test daje niemal 100 proc. pewności na wykluczenie ojcostwa. W przypadku mężczyzny jest to gwarancja 99,99 proc., a jeżeli badana jest kobieta to 99,9999 proc. Wynik analizy można pobrać przez internet lub odebrać w punkcie pobrań.

Reklama

Źródło: newsweek.pl

Reklama
Reklama
Reklama