Wiele rodzin na to czekało: można organizować wesela i komunie! Oczywiście pod pewnymi warunkami. Podczas środowej konferencji prasowej premiera Mateusza Morawieckiego i ministra zdrowia Adama Niedzielskiego przedstawiono harmonogram luzowania obostrzeń. Zgodnie z nowymi wytycznymi od 15 maja można organizować plenerowe imprezy okolicznościowe z limitem 25 osób. Od 29 maja limit zostanie zwiększony do 50 osób, a przyjęcia będą mogły się odbywać również wewnątrz.

Reklama

Albo limit gości, albo zmiana terminu

Poluzowanie obostrzeń pozwoliło wielu osobom odetchnąć z ulgą, ale inni musieli zacząć kombinować. Zwłaszcza pary młode, które od dawna mają zarezerwowane sale i liczyły, że obędzie się bez zmiany planów. Jednak gdy obowiązujący limit jest niższy niż liczba zaproszonych gości, trzeba podjąć decyzję: albo przekładamy termin uroczystości, albo aktualizujemy listę gości. Ta druga opcja nie wszystkim się jednak podoba.

Po naszym tekście dotyczącym luzowania obostrzeń napisała do nas Ewelina, mama dwójki dzieci. Niedługo po konferencji młoda mama otrzymała telefon od szwagierki. Usłyszała, że z uwagi na limit gości para młoda zrezygnowała z udziału dzieci w przyjęciu weselnym. Ewelina była w szoku, gdy o tym usłyszała.

Czytaj też: Komunie 2021: WIELKI CHAOS z organizacją przyjęć! Rodzice załamują ręce

Wesele bez dzieci? Moja szwagierka zwariowała!

„Minęło kilka godzin od rozmowy ze szwagierką, a ja wciąż jestem roztrzęsiona! Jak ona może stawiać nas w takiej sytuacji?! Ale od początku. Siostra mojego męża i jej narzeczony termin ślubu mają ustalony od ponad dwóch lat. Gdy wybuchła pandemia, zaczęli się martwić, że któraś z przekładających wesela par ich wygryzie. W ciągu ostatnich miesięcy bali się, że przez obostrzenia do wesela nie dojdzie i też będą musieli szukać nowego terminu. Byli wściekli na rząd, chcieli konkretów, a nie mydlenia oczu.

Zobacz także

Gdy już poinformowano o limitach, a ona zaczęła do mnie wydzwaniać, od razu wyczułam, że coś się święci. W końcu odebrałam, a ona zaczęła przebąkiwać, że bardzo mnie i mojego męża przeprasza, ale że limity, no i w końcu ustaliła z narzeczonym, że ograniczają liczbę gości do najbliższej rodziny i proszą, by dorośli przychodzili bez dzieci. BEZ DZIECI. Bezczelna zadzwoniła do mnie nawet nie z prośbą czy pytaniem, ale z INFORMACJĄ, że na jej weselu mam się pojawić bez moich dzieci! A przecież to właśnie moje dzieci i mąż są moją najbliższą rodziną!

Czytaj też: „Nie chcemy należeć do Kościoła, a babcia w tajemnicy uczy nasze dziecko pacierzy” [LIST DO REDAKCJI]

Oczywiście zaczęła przepraszać, tłumaczyć, że jej głupio… Ale ona nie jest matką, więc nie wie, jak to jest. Od kilku miesięcy siedzę w domu z dziećmi (córka ma 5 lat, syn 3 lata), opiekunka zrezygnowała. Musiałabym znaleźć kogoś, z kim zostaną przez kilka dni (wesele jest na drugim końcu Polski, będziemy tam pewnie z trzy dni) albo zabrać je ze sobą i znaleźć nianię na miejscu. Ale jak niby mam to zrobić? W obcym mieście? W pandemii? Czy ona naprawdę nie rozumie, jaki to dla nas kłopot?

Mój mąż mówi, że przesadzam, że coś wykombinujemy – może jechać z nami moja siostra i ona zajmie się dzieciakami na czas wesela. Jasne, może i tak. Ale mnie jest po prostu przykro, że ktoś nie traktuje moich dzieci jak najbliższych. Że musiał je wykreślić z listy! Poczułam się, jakby szwagierka dała mi w twarz. Nie mam ochoty iść na to wesele, życzyć jej szczęścia i udawać, że się świetnie bawię, kiedy w środku aż się we mnie gotuje. Najchętniej zostałabym w domu z dziećmi, a jej wysmarowała w kartce, co tak naprawdę myślę. Chyba żadna kobieta, która nie jest matką, tego nie zrozumie” – brzmi treść listu Eweliny.

Jesteście w stanie postawić się w jej sytuacji? Myślicie, że powinna stać przy swoim czy jednak pojechać na wesele i po prostu dobrze się bawić?

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama