Reklama

W wielu rodzinach wciąż pokutuje przekonanie, że dziecko musi być „grzeczne”, a grzeczność wyraża się tym, że bez protestu daje buziaki i przytula krewnych. W imię tradycji oczekuje się od najmłodszych gestów czułości wobec osób, których często prawie nie znają – albo widzą raz w roku. „Bo tak wypada”. „Bo rodzina”. „Bo będzie przykro”.

Ale czyje uczucia są tu naprawdę najważniejsze? Dorosłych, którzy chcą poczuć się kochani, czy dzieci, które powinny uczyć się, że ich „nie” znaczy właśnie „nie”?

To nie jest błahe. To lekcja o granicach, które albo zbudujemy, albo pozwolimy, by ktoś przekraczał je za nie.

Dziecko nie jest prezentem pod choinkę

W święta często traktujemy nasze dzieci jak ozdobę. Mają się ładnie przywitać, ładnie prezentować i być miłe, niezależnie od ich nastroju. Tymczasem ciało młodego człowieka nie jest elementem świątecznego rytuału.

Zmuszanie do pocałunków czy przytuleń wysyła im komunikat: „Twoje granice są mniej ważne niż cudze emocje”. To prosta droga do tego, by w przyszłości nie potrafiły odmówić, nawet gdy będą czuły dyskomfort albo zagrożenie.

Czy naprawdę chcemy, żeby nasze dzieci – zwłaszcza w czasach, kiedy tyle mówimy o edukacji antyprzemocowej – wynosiły z domu lekcję uległości wobec presji?

„Nie” to świąteczny prezent, który warto dać dziecku

To właśnie podczas rodzinnych spotkań mamy wyjątkową okazję nauczyć dzieci czegoś fundamentalnego: ich ciało należy do nich. Mogą nie chcieć przytulać. Mogą nie chcieć dawania buziaków. Mogą nie chcieć być brane na kolana. I mają do tego pełne prawo.

Naszą rolą jest je w tym wspierać. Nie przepraszać za nie przed rodziną. Nie zawstydzać. Nie tłumaczyć, że „takie nieśmiałe”, „ma humory” albo – najgorzej – „nie przesadzaj, przecież nic się nie stało”.

Bo właśnie się stało. W momencie, kiedy ignorujemy ich sprzeciw, mówimy: „Twoje zdanie się nie liczy”.

Jak przerwać ten zwyczaj, nie psując rodzinnych relacji?

To nie musi być wojna. Wystarczy jasna komunikacja: „Uczymy dziecko, że ma prawo decydować o swoim ciele. Może przywitać się słowem, uśmiechem albo machnięciem – jak chce”.

Większość dorosłych zrozumie. A jeśli nie? To nie jest problem dziecka, tylko dorosłego, który musi skonfrontować się z faktem, że uczucia malucha są ważniejsze niż jego oczekiwania.

Możemy jednocześnie dbać o kulturę osobistą i szacunek, nie zmuszając nikogo do fizycznej bliskości. Dzieci naprawdę potrafią być uprzejme, nie rozdając buziaków na prawo i lewo.

Czas zrobić porządki – nie tylko w szufladach

Skoro co roku odświeżamy świąteczne dekoracje i porządkujemy domy, zróbmy porządki także w zwyczajach. Ten konkretny – zmuszanie dzieci do fizycznej czułości – powinien być pierwszym, o którym zapomnimy.

Bo święta mają być czasem miłości, a miłość nie potrzebuje nacisku. Potrzebuje wyboru. Dajmy dzieciom prawo decydować o swoim ciele, bo to najcenniejszy prezent, jaki możemy im dać – nie tylko od święta.

Zobacz także: W tym roku robię „suche święta”. Ten nowy trend powinien zagościć w każdym domu

Reklama
Reklama
Reklama