Reklama

Szczęście tej mamy jest dzisiaj bezgraniczne – w rękach tuli ukochanego synka, na którego urodzenie właściwie nie miała szans. I karmi maluszka swoją jedyną, jak jej została piersią. Kobieta przeszła dramatyczną walkę z wyjątkowo złośliwym rakiem.

Reklama

Bagatelizowała zmianę w piersi

Amerykanka Bo Smith, ma 32 lata i mieszka w Sugar Land w Teksasie ze swoim synkiem i mężem. Trzy lata temu Bo wykryła w lewej piersi guzek. Pomyślała, że skoro w historii jej rodziny nie ma raka piersi, to pewnie jest to cysta i nie ma potrzeby za bardzo się tym przejmować. Ale nie minęło kilka miesięcy, a guzek urósł tak bardzo, że zajął ponad połowę piersi. Zaczął też bardzo boleć, a pierś zmieniła kolor na żywo czerwony.

To był cud

Kobieta wykonała USG i biopsję, których wyniki były jak wyrok: 3 stadium inwazyjnego raka. Niezwykle rzadka i agresywna forma raka piersi. "Byłam zdrętwiała i pozbawiona emocji, że nie mogłem nawet płakać. Po prostu pomyślałem: "Cóż, myślę, że to już koniec" - wspomina. Szanse na dalsze życie były bardzo małe. Ale lekarze podjęli próbę walki. Ponieważ Bo marzyła o macierzyństwie, wybrano taką formę leczenia, aby ocalić jajniki kobiety.

Przeszła 16 chemii, 44 naświetlenia i mastektomię lewej piersi. Bo nie zdecydowała się na usunięcie prawej piersi, aby móc karmić przyszłe dzieci. Kobieta przeżyła, rak ustąpił. I chociaż chemia bardzo uszkodziła jej płodność i lekarze dawali minimalne szanse na zajście w ciążę, Bo już po dwóch miesiącach starań zobaczyła upragnione dwie kreseczki na teście ciążowym.

Narzędzia dla rodziców mamotoja.pl

oblicz datę zapłodnienia Czytaj więcej

Stało się to na trzy dni przed Bożym Narodzeniem. "To był najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek otrzymałam" – wyznała. Ciąża była trudna, kobieta miała cukrzycę i cholestazę. Poród nastąpił przed czasem 18 sierpnia w wyniku cesarskiego cięcia. Trzeba było je wykonać, bo spadało tętno dziecka. - Trzy lata temu byłam pewna, że taki moment nigdy nie nastąpi w moim życiu – powiedziała.

Moje ciało przpomina mi co przeszłam

Bo jest najszczęśliwsza, trzymając synka w ramionach i karmiąc go piersią. - Nie wstydzę się ciała. Ono nadal przypomina mi o tym, jakie szczęście miałam w życiu – mówi. "Chcę, aby kobiety uświadomiły sobie, że diagnoza raka piersi, nawet wyjątkowo agresywnego i rzadkiego, nie zawsze oznacza, że twoje życie się skończyło. To tylko kolejny rozdział, nieudolny rozdział, ale taki, który pozostawia nas silniejszymi niż przedtem. Zawsze miej nadzieję. Są cuda. Kiedy to piszę, trzymam mój cud. Jest piękny" – napisała w przesłaniu do kobiet.

Nigdy nie trać nadziei, że będziesz mieć dziecko – mówi ta mama. Dobrze zna wagę tych słów. Jej droga do macierzyństwa była bardzo trudna i bolesna. Dziękujemy Bo za jej piękne słowa. Warto jej zapamiętać! Czy wasza droga do macierzyństwa też była trudna? Opiszcie swoje doświadczenie w komentarzach.

Źródło: Love What Matters

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama