Wózkowa hołmofis: Powrót do przeszłości
Wczoraj po południu przejrzałam się w lustrze. Myślicie, że będzie o zmarszczkach? Pudło - o tym, co widzimy, przyglądając się nieco dłużej... innym ludziom.
Dzisiaj popołudniu przejrzałam się w lustrze. Myślicie, że będzie o zmarszczkach? Zmyłka - o tym, co widzimy, przyglądając się nieco dłużej innym ludziom.
W pociągu do Malborka, inter city z przedziałami (a tak chciałam przejechać się pendolino! Niestety akurat o tej porze jeździ stary model) poznałam totalnie wkurzającą rodzinę z około półtorarocznym dzieckiem. Ups, wypisz wymaluj my sprzed 12 lat. No, nie licząc falbeneczek na spódniczce i łusek krokodyla na torebeczce Żony oraz postawionego z lekko dresiarską swadą kołnierzyka polo Męża :-)
Pani wpadła do przedziału krzycząc głosem balansującym na granicy histerii, że trzy miejsca włączając te przy oknie są ich. Czy sądziła, że mimo miejscówek ktoś zapragnie je zająć? Hm... To był pierwszy atak. Za chwilę wypadła z przedziału, nakazując Mężowi włożenie na górną półkę toreb oraz wózka. Gdy zaczęłam pytać, czy wózek aby nie za szeroki, sprowadziłam na siebie potok nienawistnych słów. Bo ona już tak jechała i nie spadł, a w ogóle to jest idealne na wózek i nie będzie z przypadkową osobą dyskutowała... W tym czasie dwa razy próbowałam dokończyć swoje zdanie – czy nie za szeroki, bo mogłabym postawić go obok siebie. Nie dało się. Grzecznie poprosiłam o tę możliwość ze dwa czy trzy razy i za każdym razem zostawałam zalana kolejną krzykliwą mową watą o idealnej półce i jej wózkowym przeznaczeniu. Mąż również dwukrotnie próbował powiedzieć, że mogłaby dać mi skończyć, więc ściągnął na siebie nienawistne spojrzenia i uciszające syczenie.
Zdumiona, jak dorosła osoba może się tak zachowywać, przypomniałam sobie siebie na progu macierzyństwa z numerem 1. Zdecydowaną, by robić wszystko tak, jak podpowiada mi intuicja, ale z nerwów nie słysząca jej podpowiedzi. A że ta cisza tylko wzmagała moją niepewność siebie w nowej roli, podobnie do Żony Z Inter City zagłuszałam ją pokrzykiwaniem z pewnością siebie graniczącą z arogancją.
Biedne jesteśmy, my, młode matki. Zanim się otrzaskamy z macierzyństwem i staniemy na emocjonalne nogi, umiemy sobie wyrobić fatalną markę.
Mam nadzieję, że inni nam to wybaczają. Ja wybaczam Żonie z Inter City i... tych wszystkich, którzy to przetrenowali ze mną, proszę o wybaczenie.
PS Mój mąż przeczytał ten tekst i nie zgadza się, że byłam aż taką jędzą. Kochany... :-)