We wtorek 5 kwietnia szóstoklasiści w całej Polsce usiądą do testu na koniec szkoły podstawowej. Tydzień po nich, w ławkach zasiądą 9-latki (!) do tzw. trzecioteściku. Kilka dni później rozpoczną się testy gimnazjalne, a na początku maja – matury. Wiosenne testowanie to i tak tylko mały fragment tego, z czym uczniowie zmagają się od września do czerwca: sprawdziany, dyktanda i kartkówki.

Reklama

Polska biegunka testowa to żaden wyjątek: testy szkolne to zmora uczniów na całym świecie. Kilka tygodni temu swój szkolny test zdawali uczniowie w stanie Indiana w USA, a wśród nich Rylan, syn Abby Martin (jej konto na Instagramie to: Absmarti). Dzień przed swoim testem wrócił ze szkoły i opowiedział mamie, że tego dnia rozpłakał się na lekcji. Na szczęście okazało się, że to nie były łzy stresu, ale ulgi i wzruszenia wywołanego niezwykłym listem, który nauczycielka chłopca przekazała wszystkim dzieciom w klasie. "Kiedy przeczytałam ten list, sama się rozpłakałam! – pisze Abby na swoim Instagramie. – "Nasze dzieci potrzebują więcej takich nauczycieli, a świat potrzebuje więcej takich ludzi!"

Abby umieściła list nauczycielki swojego syna na Instagramie i w ten sposób poruszyła internetową lawinę! O liście pisały największe amerykańskie media, a eksperci od edukacji na nowo zaczęli zastanawiać się nad sensem ciągłych testów.
Zastanawiacie się, co było w tym liście? Właściwie nic takiego – poza prawdą...

Instagram

Przeczytajcie, co pisze nauczycielka do swoich uczniów:

"Wiem, że pracowaliście bardzo ciężko (przygotowując się do testów – przyp.red.), ale jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz, którą musicie wiedzieć. Testy nie odzwierciedlają waszej wyjątkowości. Ludzie, którzy tworzą testy, a potem je oceniają, nie znają was, tak jak ja Was znam, a na pewno nie znają Was tak, jak znają Was Wasi najbliżsi.

Zobacz także

Ci ludzie nie wiedzą, że niektórzy z Was znają dwa języki, a niektórzy uwielbiają śpiewać albo rysować. Nie wiedzą, że macie naturalny talent do tańca. Nie wiedzą, że Wasi przyjaciele zawsze mogą na Was liczyć, że Wasz śmiech rozjaśnia ponure dni, że czerwienicie się z nieśmiałości. Nie wiedzą tego, że uprawiacie sporty, że zastanawiacie się nad tym, co przyniesie przyszłość, ani tego, że wielu z Was opiekuje się po szkole młodszą siostrą albo bratem. Nie wiedzą, że jesteście mili, godni zaufania, myślący... – i że każdego dnia staracie się dać z siebie to, co najlepsze.

Ocena z testu będzie pewną informacją dla Was, ale nie powie o Was wszystkiego. Te testy nie określają, kim jesteście. Można być mądrym na mnóstwo sposobów. Wy JESTEŚCIE mądrzy!"

Swój list do uczniów nauczycielka kończy ważnym apelem:
"Proszę Was tylko o jedno: żebyście dali z siebie wszystko i nie poddawali się. Ciężko pracowaliście już od czasu przedszkola i dziś jesteście przygotowani! Wierzę w Was!"

List nauczycielki nie tylko dodaje uczniom otuchy, lecz także przypomina o tym, o czym zapomniał cały nasz system edukacji: testy nie odzwierciedlają nawet w przybliżeniu tego, co NAPRAWDĘ umieją nasze dzieci. Nie pokazują, jakie nasze dzieci mają różnorodne talenty, umiejętności i potencjały. Jedyne, o czym testy informują, to o biegłości w rozwiązywaniu testów – biegłości, która po zakończeniu edukacji szkolnej nie przyda się im nigdy w życiu!

W czasach, kiedy słowem-kluczem jest kreatywność albo wyobraźnia, w czasach kiedy stawiamy na twórców, a nie na wyrobników – edukacja oparta na testach wciska dziecięce myślenie w ciasne tabele. Pokazuje dzieciom, że nie warto uczyć się dla radości zdobywania wiedzy – ale dla wyników w teście. Demotywuje i stresuje. Powoli i systematycznie niszczy ciekawość świata. I na koniec: pozbawia myślące „pozatestowo” dzieci tego, bez czego nikt nigdy na świecie nie odniósł żadnego sukcesu: ani osobowego, ani zawodowego – wiary w siebie i swoje mocne strony.

Powiem Wam szczerze, że i mnie przy czytaniu tego listu pociły się oczy. Też ze wzruszenia, ale i jednak z żalu, że moje córki, choć obie chodzą do szkoły już od kilku lat, nigdy nie dostały (i pewnie nie dostaną…) podobnego listu od żadnej ze swoich nauczycielek. Wiem, że na swojej szkolnej drodze spotkają różnych nauczycieli. Tych z powołania, i tych do cna już wypalonych. Tych bardziej i tych mniej utalentowanych. Pewnie nie każdy z nauczycieli będzie umiał zarazić je pasją do przedmiotu, którego uczy – i nie mam z tym problemu. Chciałabym jednak, aby każdy z nich umiał jednak powiedzieć do moich córek właśnie tylko i aż tyle: "Dajcie z siebie wszystko, ale pamiętajcie, że można być mądrym na wiele sposobów".

Reklama

Czytaj także:
Superniania mówi: Zabawa ma pobudzać kreatywność dziecka

Reklama
Reklama
Reklama