Reklama

Autorka wpisu relacjonuje sytuację z kolejki do kasy. Pakowała zakupy, obok w wózku siedział jej synek. Za nimi stał mężczyzna, który najpierw zagadał malucha, po czym „wyciągnął rękę i dotknął jego twarzy”. Mama zareagowała instynktownie. Jedną ręką przyciągnęła wózek, drugą dotknęła twarzy mężczyzny, pytając spokojnie, czy jemu też jest tak „fajnie”.

Mężczyzna zamarł, rzucił tylko, że „nie pomyślał”. A ona odpowiedziała krótko: „to zauważyłam”. Potem dodała jeszcze coś, co powinno wisieć nad każdym wózkiem w Polsce: dziecko nie powie, że nie chce być dotykane przez obcych, a żaden rodzic sobie tego nie życzy.

W komentarzach inni rodzice opisali mnóstwo podobnych doświadczeń. Jedna osoba podsumowała trafnie: „Uśmiechnąć się czy zagadać – ok, ale skąd w ludziach poczucie, że można łapać się za obce dzieci?”. Inna mama wspomniała scenę z Biedronki, gdzie starsza pani zaczęła głaskać niemowlę po policzku, a ona w nerwach krzyknęła, żeby przestała.

Jeszcze ktoś przyznał, że obca kobieta włożyła ręce do wózka pod plecki trzymiesięcznej córki, jakby to była rzecz wspólna, dostępna na wyciągnięcie dłoni. I takich historii było dużo. Wniosek jest jeden: to zjawisko częste, a my wciąż próbujemy je „grzecznie znosić”.

Dlaczego dotykanie dziecka przez obcych to nie jest „miły gest”

Wiem, że wielu ludziom wydaje się, że robią coś serdecznego. Uśmiech do niemowlaka, krótkie „ale słodziak” – to mnie nieraz rozczuliło. Problem zaczyna się w momencie, kiedy ta serdeczność zmienia się w dotyk bez pytania. Dotyk to nie dekoracja rozmowy. To wejście w czyjąś przestrzeń, także przestrzeń dziecka.

Po pierwsze chodzi o bezpieczeństwo i zdrowie. Dzieci mają delikatny układ odpornościowy, a sezon infekcyjny trwa właściwie cały rok. Obcy człowiek nie wie, czy maluch jest po chorobie, ma obniżoną odporność, nie wie też, gdzie przed chwilą były jego ręce. Po drugie chodzi o psychikę i granice. Jeśli od małego uczymy dziecko, że ktoś może je dotknąć bez pytania, to wysyłamy cichy komunikat: twoje ciało nie jest do końca twoje. A tego nie chcemy, nawet jeśli sytuacja dzieje się „tylko w sklepie”.

Cały wpis z komentarzami przeczytasz tutaj.

Jak reagować, kiedy ktoś dotyka dziecka?

Nie ma jednego modelu reakcji. Dla mnie kluczowe jest to, żeby zadziałać szybko i jasno. Macie prawo do emocji, nawet jeśli ktoś w kolejce będzie się krzywił. W takich momentach liczy się wasze dziecko, a nie komfort obcych.

Co możecie zrobić:

  1. Odsuńcie wózek lub przyciągnijcie go do siebie. Ten gest często wystarcza jako sygnał − stop.
  2. Powiedzcie krótko, bez tłumaczeń: „Proszę nie dotykać mojego dziecka”. Jedno zdanie. Kropka.
  3. Jeśli ktoś udaje zdziwienie, dołóżcie powód, ale nadal spokojnie: „Nie życzę sobie dotykania dziecka przez obcych”.
  4. Gdy czujecie, że robi się nieprzyjemnie, zakończcie rozmowę: „To nie jest temat do dyskusji”.

Autorka wątku zrobiła coś, co nazywam lustrzanym odbiciem. Pokazała mężczyźnie, jak to wygląda od drugiej strony. Nie każdy ma ochotę albo energię na taki teatr, zwłaszcza w stresie. I to jest ok. Ważne, żeby wasza reakcja była czytelna.

dziecko w wózku
Obce osoby nie mają prawa dotykać dziecka bez pytania, fot. AdobeStock/Roman Tyukin

Proste zdania, które pomagają stawiać granice w miejscach publicznych

Bardzo często blokuje nas strach, że wyjdziemy na przewrażliwionych. Albo że „nie wypada” zwrócić uwagi starszej pani. Wypada. To wy jesteście głosem dziecka. Jeśli chcecie mieć pod ręką gotowe formułki, można użyć np. takich:

  • „Proszę najpierw zapytać, czy się zgadzam”,
  • „On nie lubi dotyku obcych”,
  • „Dbam o jego granice”,
  • „Rozumiem, że jest słodki, ale dotykamy tylko po zgodzie rodzica”.

Nie musicie się uśmiechać, nie musicie miękczyć przekazu. Uprzejmość nie oznacza rezygnacji z granic. A jeśli ktoś zareaguje obrazą, to już jego emocje.

Czy takie sytuacje się skończą, jeśli będziemy reagować? Nie od razu. Ale każda jasna reakcja to mała lekcja społeczna. Dla obcych, dla świadków, a przede wszystkim dla naszych dzieci. Pokazujemy im, że ich ciało jest ważne. Że mają prawo do przestrzeni. Że rodzic potrafi stanąć obok i powiedzieć „nie”. I że to „nie” jest normalne, zdrowe i potrzebne, nawet w zwykłej kolejce do kasy.

Źródło: Threads

Zobacz też: Toksyczni rodzice rujnują życie dziecka. Po tych 10 zdaniach trudno się podnieść

Reklama
Reklama
Reklama