Według oficjalnych danych GUS aż 95 proc. dzieci w Polsce nie ma zagwarantowanego miejsca w żłobku. Zarówno w miastach, jak i na wsiach brakuje miejsc dla maluszków. Długie listy oczekujących sprawiają, że wielu rodziców ma problem z powrotem do pracy.

Reklama

Praca czy żłobek?

Ponieważ dodatkowe punkty zyskują dzieci, których rodzice obydwoje pracują, szansa dla bezrobotnych rodziców jest jeszcze mniejsza. Często rodziców nie stać na opłacenie opiekunki czy prywatnego żłobka. W efekcie przynajmniej jeden z rodziców nie może iść do pracy. Dlatego Unia Europejska nie żałuje pieniędzy na otwieranie żłobków czy klubów malucha dla bezrobotnych rodziców. Dzięki nim rodzice mieli łatwiej znaleźć prace.

Czy mam się zwolnić z pracy?

Program w teorii brzmi bardzo pięknie, tyle że takie żłobki przyjmują tylko i wyłącznie dzieci bezrobotnych rodziców. Dzieci z rodzin, gdzie obydwoje rodzice mają pracę, nie mają szans się dostać. Na przykład na warszawskiej Białołęce w ramach tego programu powstały aż cztery żłobki. W sumie 450 miejsc dla dzieci bezrobotnych lub wracających z urlopów macierzyńskich czy wychowawczych, którym kończy się właśnie umowa o pracę zawarta na czas określony. Absurdem jednak jest to, że w tych żłobkach cały czas są wolne miejsca, ale nie można przyjąć dzieci pracujących rodziców. Organizowane są kolejne nabory, ale tylko wśród bezrobotnych. Co ciekawsze, same placówki podpowiadają, jak obejść przepisy. Okazuje się, że jeśli rodzic weźmie co najmniej dwa tygodnie urlopu wychowawczego, będzie mógł się ubiegać o takie miejsce. Jak tłumaczą żłobki, tak obchodzą unijne przepisy, bo nie ma aż tylu bezrobotnych, by zapełnić żłobki. Inną opcją jest zwolnienie się z pracy i zarejestrowanie jako bezrobotny.

Źródło: Money.pl

Korzystaliście z takiego żłobka? Napiszcie w komentarzach.

Zobacz także

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama