Jowita Romaniuk, autorka bloga Miny Niny – wywiad w cyklu Tydzień z blogerką
Kiedyś Jowita na swoim blogu recenzowała głównie produkty dla dzieci, dziś skupia się na kwestiach wychowania i rozwoju kobiety, jako matki. Dlaczego zmieniła tematykę? Co jej się podoba w naszej rodzimej mamo-blogosferze, a co nie? Pytamy – przeczytajcie wywiad z autorką bloga Miny Niny, Jowitą Romaniuk!
Kiedy pytam Jowitę, jak określiłaby sama siebie, najpierw odpowiada: „Mama pięciolatki”, a po sekundzie dodaje: „Koniecznie dopisz, że jestem z Podlasia”. Miejsce, w którym mieszka, jest dla niej bardzo ważne: właśnie poprzez tamtejszą naturę patrzy na ciążę i rodzicielstwo.
Na swoim blogu MinyNiny.blogspot.com i poza nim promuje naturalne rodzicielstwo, bez sztucznych zasad, za to pełne bliskości i uważności. Jest doulą, instruktorką chustonoszenia, prowadzi też Domową Szkołę Rodzenia w Hajnówce, gdzie mieszka. W rodzinne strony powróciła kilka lat temu po urodzeniu Niny, choć mówi, że przed porodem nie sądziła, że kiedyś to zrobi – że po mieszkaniu w Lublinie, Warszawie, Białymstoku i Łodzi, aż tak zatęskni za tym podlaskim spokojem.
Przez wiele lat nie sądziła też, że kiedykolwiek zostanie mamą. Udało się, a jak mówi sama Jowita, narodziny Niny totalnie zmieniły jej perspektywę patrzenia na świat. Przeczytajcie rozmowę z nią:
Kiedy czytałam twoje najstarsze posty, zauważyłam, że bardzo dużo z nich jest poświęconych akcesoriom dla dzieci i rodziców. Teraz takich recenzji nie ma u Ciebie prawie w ogóle, dlaczego?
Tematyka mojego bloga zmienia się razem z wiekiem Niny. Zresztą to chyba jest nie tylko mój przypadek, ale ogólna zasada: kiedy dziecko jest małe, naszą głowę w dużym stopniu zaprzątają kwestie: w co je ubrać, czym myć, co kupić do pokoiku, jakie zabawki wybierać. Z biegiem czasu liczba gadżetów okołodzieciowych się zmniejsza: już nie potrzebujemy tych wszystkich smoczków i butelek, bardziej zastanawiamy się nad tym, jak wychowywać, jak rozmawiać.
I teraz to jest główna tematyka twojego bloga, prawda?
Mam dwa główne tematy. Pierwszy to kilkulatki i ich świat, a drugi to mój rozwój osobisty, jako matki. Zauważyłam, że w polskiej blogosferze jest dziura: prawie w ogóle nie ma blogów o byciu rodzicem kilkulatka – oprócz tych, które prezentują modę dziecięcą. Jest ogromna liczba blogów o ciąży i niemowlętach, ale kiedy dzieci zaczynają trochę podrastać, dużo mam-blogerek zarzuca pisanie.
Może pisanie o kilkulatkach jest trudniejsze niż o niemowlakach? Pojawia się więcej kontrowersyjnych tematów, no i dochodzi do tego jeszcze kwestia prywatności dziecka.
To prawda, ale ja też, choć mój blog nosi podtytuł „Blog matki kilkulatki” nie piszę bezpośrednio o Ninie. Nigdy, nie tylko na blogu, ale na Facebooku też nie, nie umieszczam jej zdjęć, nie wchodzę w jej prywatność. Ona jest dla mnie inspiracją, ale pisze głównie nie o niej, ale o sobie, jako o jej mamie.
Czytaj post „Jak zostałam super mamą?” Jowity Romaniuk – specjalnie dla Babyonline!
Ostatnio pisałaś o tym, że czasem już jesteś zmęczona byciem na okrągło mamą i masz plan wyjechać na wakacje bez córki.
Napisałam o tym, bo wiem, że dużo matek ma podobnie, ale nie zawsze mają odwagę powiedzieć to głośno. Nie lubię pisać na „klikalne” tematy i chociaż czasem korci mnie, żeby się powymądrzać, to zawsze zanim coś napiszę zastanawiam się, czy moja opinia jeszcze coś wniesie do dyskusji. To chyba nie jest takie fajne, czytać 10 razy o tym samym – tylko, że na różnych blogach. Kiedy cztery lata temu zaczęłam pisać blog, nie było jeszcze blogów aż tak dużo – większość mam-blogerek się znała i to było super. Teraz jest już tak dużo nowych miejsc w internecie, że zaczynam się gubić. Zauważyłam też, że coraz mniej jest rozmów na blogach. Łatwo napisać w komentarzu np. „O, jaka ładna bluzeczka” albo skrytykować to, co się przeczytało. O wiele trudniej napisać coś konstruktywnego – coś, co byłoby podjęciem dyskusji z wpisem na blogu.
Piszesz średnio raz na tydzień. To niezbyt często.
Piszę, kiedy czuję, że mam o czym. Blog to nie jest pamiętnik – zawsze przy pisaniu mam nadzieję, że kilka mam, gdy przeczyta mój wpis, pomyśli: „Kurczę, to prawie o mnie! Nie jestem sama”. Ale to fakt, że są okresy, gdy pisanie bloga mnie męczy – niedawno nawet zarzuciłam go na całe pół roku. Wróciłam po przeczytaniu książki „Matka feministka” Agnieszki Graff, bo zachwyciłam się nią i chciałam ten zachwyt puścić w świat. I znowu zostałam.
Więcej o kilkulatkach i rozwoju mamy kilkulatka znajdziesz na MinyNiny.blogspot.com – polecam!