Reklama

Reklama

Bloga Asi można czytać na kilka sposobów. Praktyczny – kiedy szukamy fajnego pomysłu na prezent: wtedy przydają się filtr: prezenty według budżetu (prezenty do 50 zł, do 100 zł itd). Rekreacyjny – kiedy po prostu mamy ochotę na przejrzenie czegoś oryginalnego i fajnego: blog Asi podpada pod oba te określenia. I najlepszy sposób, mój ulubiony – marzeniowy: kiedy po paskudnym dniu chcemy poprawić sobie humor i znaleźć coś ekstra… dla siebie.

Na bloga Prezentujeprezenty.pl trafiłam przez inną zaprzyjaźnioną z Babyonline blogerkę, Hanię Kozłowską z Haart.pl (Czytaj rozmowę z Hanią), która zachęciła mnie do kontaktu z Asią słowami: „Na samą myśl o spotkaniu z nią tupię nogami, bo wiem, że bez względu na to, o czym będziemy rozmawiać, to będzie fajnie. A jej blog – świetny: sama skorzystałam z jej pomysłów". Dokładnie to samo o Asi mogę powiedzieć teraz ja: to mądra, ciekawa i inspirująca optymistka. Zresztą – chyba to widać w naszej rozmowie…

Lubisz dawać prezenty?

Uwielbiam! Wiem, że to jest dziwne hobby, ale ja naprawdę lubię wyszukiwać fajne prezenty i dawać je. Daję z wielkich okazji i bez okazji. Teraz, kiedy jesteśmy przed Świętami, mam listę chyba 15 osób, dla których muszę wymyślić coś fajnego, ale jak się tak nad tym zastanawiam, to chyba jeszcze bardziej lubię dawać prezenty bez okazji, bo są niewymuszone, dawane nie dlatego, że ktoś ma imieniny czy urodziny, tylko dlatego, że ktoś o kimś pomyślał i chciał mu sprawić przyjemność.

A dostawać też lubisz?

Och, no pewnie. Często sama sobie robię prezenty, ale oczywiście też dostaję, choć kupowanie prezentów dla mnie czasem jest wyzwaniem. Z jednej strony jestem łatwa prezentowo, no bo przecież piszę bloga o prezentach, na którym często wspominam, co bym chciała dostać, ale z drugiej strony jestem prezentowo bardzo trudna: bo kocham prezenty-niespodzianki. Tymczasem tak się teraz jakoś przyjęło, że wszyscy wszystkich wypytują: "A co byś chciała? A co byś chciał?". Ja tego bardzo nie lubię, bo taki zamówiony prezent to żaden prezent.

Czytaj felieton Asi: Gdzie kupować prezenty – w internecie czy realu?

Pamiętasz swój najfajniejszy, najlepszy prezent, który dostałaś?

Pisałam kiedyś o tym dwa lata temu na blogu. Naszym najlepszym prezentem była i cały czas jest nasza córka Ola. Wielu rodzicow mówi, że dzieci są dla nich najlepszym darem, ale myślę, że ja i mój mąż mamy do tego określenia szczególne prawo – od kiedy poznaliśmy naszą córeczkę w ośrodku preadopcyjnym i kiedy wreszcie mogła z nami pojechać do naszego domu. A wracając do „zwykłych” prezentów, to wybrać taki jeden, jedyny jest bardzo trudno, ale z ostatnio zrealizowanych świetnych prezentów najlepszym była rodzinna sesja zdjęciowa dla naszej trójki, mnie, mojego męża i naszej Oli, podarowana nam przez moją siostrę. Jeszcze nie widziałam zdjęć, ale już sama sesja była bardzo radosnym przeżyciem. Często na blogu polecam takie prezenty-przeżycia, bo mam wrażenie, że w naszych czasach, kiedy mamy dużo – a może nawet za dużo – rzeczy, to np. bilet na koncert czy kurs fotografii to wzbudzi więcej radości niż kolejne kolczyki czy portfel.
[CMS_PAGE_BREAK]

Skąd wziął się pomysł na bloga o prezentach?

Na początku to był po prostu pomysł na „jakiś blog” – pisanie miało oderwać moje myśli od mojego problemu pod tytułem: „Bardzo chciałabym być mamą, a jeszcze nią nie jestem”. Trzy lata temu, któregoś dnia poszłam na wino z koleżanką, rozmawiałyśmy o życiu i po tej rozmowie przesłała mi link do bloga Zenhabits – pisze go świetny gość, minimalista, który radzi, jak uczynić swoje życie pełniejszym i lepszym. Ale akurat wpis, który mi się spodobał najbardziej, to był wpis gościnny innego blogera, w którym były przedstawione sposoby, jak żyć z pasją. Ostatnią na liście porad było: „Zacznij pisać bloga”. Przy czym to nie miał być blog pamiętnikarski. Autor radził, aby najpierw zastanowić się nad tym, co ma się takiego, czym moglibyśmy się dzielić z innymi ludźmi i co mogłoby ułatwić im życie – i pisać o tym. Spodobało mi się to. Zaczęłam zastanawiać się nad tym, co umiem i co lubię robić – oczywiście nie chciałam pisać bloga o mojej pracy – i pomyślałam o prezentach. Często doradzałam znajomym, poza tym zrobiłam mały risercz i okazało się, że w polskiej blogosferze takiego niezależnego prezentowego bloga nie ma.

Zanim zaczęłaś pisać, czytałaś jakieś blogi?

Tak, ale tylko kilka: mojej siostry, która pisała bloga o życiu poza Polską, znajomych, którzy opisywali podróż dookoła świata, jeszcze innych blogerów-podróżników. Teraz czytam kilkadziesiąt, a jakby dobrze policzyć, to może nawet uzbierałoby się około setki! Jeszcze zanim sama zaczęłam pisać, widziałam w tych kilku blogach, ile radości sprawia ich autorom samo pisanie. Potem przekonałam się o tym na własnej skórze, a do radości pisania doszła też radość z poznawania nowych ludzi. Gdy zaczynałam pisać, nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo świat blogerski przechodzi w świat realny. Bardzo mnie zdziwiło, że blogowe znajomości przenoszą się do realu, ale teraz, gdy np. jadę do innego miasta, to zawsze szukam w głowie, czy nie mieszka tam jakaś blogerka, z którą mogłabym umówić się na kawę. To naprawdę jest świetna rzecz.

Zaczęłaś pisać bloga, jeszcze zanim pojawiła się Ola. Czy potem, gdy zostałaś mamą, blog się zmienił?

Na pewno pojawiło się więcej wpisów o prezentach dla dzieci. Poza tym, sam blog Prezentujeprezenty.pl się nie zmienił, ale pojawił się obok niego mój drugi blog – już bardziej pamiętnikarski i osobisty. Kiedy pojawiła się Ola zaczęłam mieć potrzebę, żeby pisać też o innych sprawach: bardziej rodzinnych i macierzyńskich a nie chciałam wrzucać wszystkich tematów w jeden worek. Oczywiście na Prezentuje... jest zakładka „Drugi blog”, więc każdy, kto chce mnie poznać lepiej może tam zajrzeć – ale samo Prezentuję Prezenty pozostało takim samym blogiem, jak było: użytkowym, trochę poradnikowym i mam nadzieję: inspirującym.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama