Agnieszka Minkiewicz: Książka „Dziecko dzień po dniu” jest napisana z dużym poczuciem humoru i pełna jest zgryźliwych uwag na temat amerykańskiego podejścia do ciąży i wychowania dzieci.

Pamela Druckerman: – Moja analiza amerykańskiego podejścia do macierzyństwa, to tak naprawdę samokrytyka. I – na moje nieszczęście – przychodzi mi ona raczej łatwo! Fascynujące było dla mnie odkrycie, że rzeczy i zachowania, o których myślałam, że są naturalne bądź nieuniknione, są w rzeczywistości uwarunkowane kulturowo. Byłam na przykład święcie przekonana, że dzieci rodzą się cierpliwe albo niecierpliwe. Francuzi wierzą natomiast, że cierpliwość, to umiejętność, której uczysz dziecko, tak, jak pewnego dnia uczysz je alfabetu, albo jazdy na rowerze. A praktyka czyni mistrza.

Reklama

Francuzki w przeciwieństwie do Amerykanek bardzo dużo uwagi przywiązują do własnego samopoczucia. Czy to jest właśnie klucz do sukcesu – myśl o sobie, a będziesz szczęśliwa w rodzinie?

– W Ameryce pokutuje przeświadczenie, że im bardziej poświęcasz się dla dziecka, tym lepszą matką jesteś. Nikt nie mówi tego głośno, ale wszyscy to wiedzą, wszyscy tak czują. Można to zobaczyć w podejściu do karmienia piersią. Da się wyczuć spotykając matki, które nigdy, do ukończenia przez malucha 6. roku życia, nie spędzają nocy poza domem. Są i takie, które rzucają pracę, grzebiąc tym samym szansę na karierę. Francuzi mają zupełnie inne podejście. Nie stopniują jakości macierzyństwa. Mają oczywiście świadomość, że zmienia ono życie kobiety i jej priorytety, ale we Francji wyznaje się zasadę, że żadna ze sfer życia – nie wyłączając bycia pracownikiem, żoną czy matką – nie jest ważniejsza od pozostałych. Jedną z nadrzędnych zasad opisanych w tej książce jest to, że rodzina i dom skupione całkowicie na dzieciach, nie są przyjazne i przyjemne dla rodziców, a najprawdopodobniej nie są także dobre dla samych dzieci.

Czy poznałaś inne – poza francuską i amerykańską – metody wychowawcze?

– Spędzałam wiele czasu w podróży, za granicą, zanim doczekałam się dzieci, ale niestety wówczas nie przywiązywałam dużej wagi do modeli rodzicielstwa w odwiedzanych przeze mnie krajach. Mój mąż jest Anglikiem, więc spędzamy obecnie sporo czasu w Wielkiej Brytanii. Tamtejsze macierzyństwo jest bardzo zbliżone do amerykańskiego, z jego dobrymi i złymi cechami. Spotkałam tam ostatnio nianię, której rodzice kategorycznie zakazali mówić dziecku „nie”, w jakichkolwiek okolicznościach.

Które ze spisanych w książce „Dziecko dzień po dniu” francuskich zasad były dla ciebie zbawienne?

– Z całą pewnością skorzystaliśmy z francuskiego podejścia do jedzenia. Sposób Francuzów wydaje się bardzo prosty, ale stosowany konsekwentnie, naprawdę działa. Wystarczy trzymać się pewnych reguł: „podawaj warzywa na początku”, „wszyscy jemy to samo” czy „musisz po prostu spróbować”. Dla dzieci moich amerykańskich znajomych jedzenie prawie zawsze stanowi wielki problem. Ich rodzice wciąż dziwią się, dlaczego nie dotyczy to moich dzieci.

Uwaga! Poznaj najlepsze rady dla rodziców niejadka.

Zobacz także

Reklama

Pamela Duckerman, „Dziecko dzień po dniu”, Wydawnictwo Literackie, cena 28 zł.

Reklama
Reklama
Reklama